Sakwy
Dystans całkowity: | 6515.26 km (w terenie 432.00 km; 6.63%) |
Czas w ruchu: | 397:05 |
Średnia prędkość: | 16.41 km/h |
Maksymalna prędkość: | 51.00 km/h |
Liczba aktywności: | 52 |
Średnio na aktywność: | 125.29 km i 7h 38m |
Więcej statystyk |
Green Velo, etap I (1)
d a n e w y j a z d u
155.61 km
0.00 km teren
09:01 h
Pr.śr.:17.26 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
Urlop zbliżał się szybkimi krokami. Wiedziałem, że wyruszę gdzieś na rowerze z sakwami ale nie mogłem się do końca zdecydować na kierunek. Z jednej strony ciągnęło mnie w stronę morza ale ponieważ ostatnie moje wyprawy wiodły w tamtą stronę, chciałem spróbować czegoś innego. Pomyślałem więc o południu Polski ale plan nie był skonkretyzowany. Postanowiłem, że będę jechał przed siebie, bez ściśle narzuconej trasy ani dziennych przebiegów.
Dwa dni przed wyjazdem spotkałem się z kolegami na piwku. Wtedy to znajomi zasugerowali mi aby przejechać
Green Velo. O samej trasie słyszałem od dawna. Wprawdzie nie śledziłem tego tematu dokładnie, tym niemniej, od czasu do czasu, na różnych portalach rowerowych czytałem o samej idei powstania takiego szlaku, a później o rozpoczęciu prac.
Od razu zdecydowałem się na zmianę planów, i zamiast swobodnego włóczenia się na rowerze po Polsce, zadecydowałem o przejechaniu
Green Velo. Przez głowę przechodziły myśli czy aby nie zdobyć całej trasy za jednym zamachem. Później doszła idea, żeby nie ograniczać się do głównego szlaku ale od razu pozaliczać również wszystkie szlaki łącznikowe. Główna trasa liczy 1885km, a razem z elementami łącznikowymi 2071km. Jak widać zadanie było ambitne i miało zostać zrealizowane w ciągu dwóch tygodni. Później musiałem urealnić zamiary i jednak podzielić przebycie głównego szlaku na dwa etapy, tym bardziej, że do Końskich - gdzie ma swój początek Green Velo - postanowiłem dojechać rowerem. Wymagało to przebycia dodatkowo około 180km.
***
Dzień pierwszy.
A więc wyruszyłem do Końskich.
Przejechałem przez stolicę, a później przez Górę Kalwarię i Warkę. Sama Warka była pierwszym nowoodwiedzanym przeze mnie na rowerze miastem (aczkolwiek przez teren gminy przejeżdżałem bicyklem już wcześniej). Poniższe zdjęcia zostały zrobione właśnie w tym mieście. Był to okres, w którym rozgrywano mistrzostwa Europy w piłce kopanej, więc również hetman Czarniecki - jak widać na poniższym zdjęciu - kibicował naszym piłkarzom.
W Warce zagadnął mnie pewien jegomość o to ile kilometrów przejeżdżam dziennie i dokąd zmierzam. Chciał również wiedzieć, czy będę startował w tegorocznym Wyścigu Pokoju (sic!).
Następnym etapem były Białobrzegi i Wyśmierzyce. Ta ostatnia miejscowość jest najmniejszym miastem w Polsce. Na koniec dotarłem do miejscowości Przysucha, gdzie przenocowałem w hotelu. Ostatni etap momentami był dość uciążliwy, ze względu na remonty nawierzchni jakie odbywały się na drodze numer 727.
Warka. Pomnik hetmana Stefana Czarnieckiego © jarbla
Warka, Pomnik Lotników Polskich © jarbla
Warka © jarbla
Warka © jarbla
Dzień 1/2016
Dzień 2/2016
Dzień 3/2016
Dzień 4/2016
Dzień 5/2016
Dzień 6/2016
Dzień 7/2016
Dzień 8/2016
Dzień 9/2016
Dzień 1/2017
Dzień 2/2017
Dzień 3/2017
Dzień 4/2017
Dzień 5/2017
Dzień 6/2017
Dzień 7/2017
Dzień 8/2017
Dzień 9/2017
Dzień 10/2017
Dzień 11/2017
Dzień 12/2017
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy
Tour de Zalew Szczeciński (11)
d a n e w y j a z d u
212.62 km
0.00 km teren
10:04 h
Pr.śr.:21.12 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:29.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
11.06.2015
***
Budzik obudził mnie wcześnie. Miałem do przejechania ponad 200km i chciałem je pokonać jak najszybciej. Zdecydowałem, że będę jechał krajową dziesiątką. Drogę tą znałem z odcinków leżących bliżej mnie, ponadto w domu sprawdziłem na Google Street View jak wygląda ona w okolicach Torunia, więc wiedziałem, że na całej długości ma szerokie, wygodne dla rowerzystów, pobocze.
***
Czułem moc, pedałowało mi się dobrze, jechałem dosyć szybko, często utrzymując 30km/h. Niestety po kilku godzinach koło stawało się coraz bardziej miękki i bujało się na boki coraz bardziej intensywniej, zwłaszcza gdy mocno naciskałem na pedały. Musiałem zwolnić. Chwilami miałem obawy czy zdołam dotrzeć do domu. Tym niemniej kilometry szybko mijały i wkrótce dotarłem do granicy między województwami Kujawsko-Pomorskiego i Mazowieckim. I choć wysoka temperatura dawała się we znaki, dojechałem do domu bez dalszych przygód. Koło wytrzymało do końca ale popękana obręcz nadaje się już tylko na złom. Miałem dużo szczęścia, że wytrzymała do samego końca podróży.
***
KONIEC
***
Kościół, Toruń.
Kościół pw. św. Jadwigi Śląskiej w Karnkowie z 1584r.
Mazowsze!!
Kościół Gójsk.
Popękana obręcz.
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy
Tour de Zalew Szczeciński (10)
d a n e w y j a z d u
158.90 km
0.00 km teren
09:06 h
Pr.śr.:17.46 km/h
Pr.max:37.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
9.06.2015
***
Szybki przelot przez Tuchole i znalazłem się na terenie Borów Tucholskich. Przez wiele godzin jedyny widok jaki miałem to jeden wielki las. Widziałem też sarny, rozpoznałem kolejny DOL.
***
Dojechałem do szosy oznaczonej numerem 272 (a więc z taką numeracją jak drogi wojewódzkie). Nawierzchnia z bitumicznej szybko zmieniła się na piaskową. Dosyć zaskakujące jak na drogę o tak "wysokim" standardzie. Podobnie sprawa przedstawia się z sąsiednią drogą 391, którą przejeżdżałem w zeszłym roku.
***
Zanim dotrze się do Grudziądza, trzeba przeciąć kilka linii kolejowych. Jedna z nich jest niefortunnie poprowadzona w pewnym obniżeniu terenu. Rower rozpędza się do znacznej prędkości zanim wjedzie się na szyny. Te ostatnie nie sprawiają groźnego wrażenie, bowiem wydają się umiejscowione na tej samym poziomie co jezdnia. Jest to jednak złudne odczucie.
W zeszłym roku przejeżdżając prze te torowisko pogiąłem obręcz. Na szczęście później dało się ją odratować w serwisie rowerowym. Na tej wyprawie, ponownie przejeżdżając rozpędzony przez to samo torowisko, nie skojarzyłem tego miejsca. W efekcie znowu wjechałem dosyć szybko na te same tory. Bardzo szybko dało o sobie znać tylne koło, które gibało się na boki. Ponieważ mogłem dalej jechać, nic nie robiłem z tym tematem. Z jednej strony zbliżałem się do kresu wyprawy, z drugiej szkoda było czasu, z trzeciej i tak nie miałem żadnej gwarancji, że uda mi się wszystko samemu idealnie wyprostować. Jechałem dalej, choć komfort jazdy mocno się pogorszył.
***
Przez Grudziądz już przejeżdżałem wcześniej, więc teraz chciałem wybrać inną trasę, której jeszcze nie pokonywałem. Nie było to najlepsze rozwiązanie, bowiem na lokalnych drogach zgubiłem się dwa razy i niepotrzebnie nadłożyłem ilość przejechanychkilometrów,
***
Coraz bardziej myślałem o tym aby następnego dnia się spiąć i wciągu jednego dnia dojechać do domu. Pozostałą odległość oceniałem na 200km, więc było to osiągalne. Dlatego też dociągnąłem jak najbliżej Torunia, gdzie w pobliskim lesie rozbiłem na noc namiot. Po drodze widziałem napisy ostrzegające przed dzikami ale ja tokowych nie widziałem. W okolicach Torunia napotykałem już sporą ilość cyklistów.
***
Most w Grudziądzu,
Grudziądz.
Chełmża
Chełmża.
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy
Tour de Zalew Szczeciński (9)
d a n e w y j a z d u
113.13 km
0.00 km teren
07:28 h
Pr.śr.:15.15 km/h
Pr.max:40.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
9.06.2015
***
Pierwszym większym miastem, przez jakie przejeżdżałem dziewiątego czerwca, był Szczecinek. Zapamiętam go głównie ze względu na militarystyczne eksponaty; czołg T-34-85, działa ZIS-76, działa przeciwlotnicze i bunkry. W czasie Drugiej Wojny Światowej Sowieci prowadzili tu ciężkie boje przeciw Niemcom. Przejazd przez samo miasto zajął mi dość dużo czasu.
***
Tego dnia zjechałem z ważniejszych dróg i przez większość dnia chciałem przemieszczać się głównie drogami gminnymi. Oceniając te trasy po mapie wszędzie powinienem mieć nawierzchnię asfaltową. Do miejscowości Drawień tak było. Niestety później nawierzchnia asfaltowa znikła. Chcąc nie chcąc, musiałem jechać drogą piaskową przez las. Później droga rozgałęziła się a ja nie wiedziałem gdzie mam jechać. :) Zdałem się na los i wybrałem jedno rozgałęzienie (choć nie miałem słuszności czy kierunek jazdy jest dobry). Całkiem nieoczekiwanie dojechałem do rzeki (jak się okazało później była to Gwda). Było to bardzo ładne miejsce, a swoistego klimatu dodawał stary zniszczony most. Dalej przedzierałem się przez piachy, aż dojechałem do linii kolejowej. Stwierdziłem, że najszybszym sposobem wydostania się z lasu, będzie porzucenie leśnej drogi i jazda wzdłuż torów kolejowych. Tak też zrobiłem, chociaż chwilami musiałem włożyć sporo wysiłku by się przedzierać przez sypki piasek.
***
Droga powoli zaczęła się poprawiać. Sypki piasek zastąpił bardziej zbity, później droga zrobiła się żwirowa. Jechało się wyraźnie lżej. Niespodziewanie moim oczom ukazał się widok... czołgów, bojowych wozów piechoty i innej techniki wojskowej. Znalazłem się obok terenu 52 Batalionu Remontowego z Czarnego. Jadąc przed siebie dojechałem do głównej bramy jednostki, za którą był najciekawszy widok na stary sprzęt artyleryjski. Ale ponieważ wszędzie wisiały tabliczki zakazujące fotografowania, stał ochroniarz, więc nie wyciągałem aparatu fotograficznego.
***
Dalej jechałem lokalnymi drogami, na szczęście już nie miałem więcej przygód ze złym kierunkiem, bądź stanem nawierzchni. Zjechałem do mijanego po drodze lasu, w którym chciałem rozbić namiot. Miejsce wydawało się idealne ale moją uwagę szybko przykuły tabliczki ostrzegające przed... dzikimi pszczołami. Na początku zignorowałem tą wiadomość ale jadąc dalej tabliczki znowu się pojawiały. Zrezygnowałem i poszukałem innego miejsca.
Jedenaście poniższych zdjęć zostało zrobionych w Szczecinku.
Rzeka GWDA.
Czarne, 52 Batalion Remontowy.
Wyczechy
Stare Gronowo, Kościół pw. śśw. Piotra i Pawła
Okolice Radzimia
Okolice Radzimia
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy
Tour de Zalew Szczeciński (8)
d a n e w y j a z d u
125.47 km
0.00 km teren
07:59 h
Pr.śr.:15.72 km/h
Pr.max:34.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
8.06.2015
***
Leniwie dojechałem do Kołobrzegu, gdzie zjadłem zapiekankę i flądrę z grilla. Ta ostatni tak mi posmakowała, że zamówiłem jeszcze jedną porcję. Pokręciłem się trochę po porcie a następnie ruszyłem przed siebie. Wyjeżdżając z miasta zajechałem jeszcze na cmentarz wojenny.
***
W rejonie Gościna polskie lotnictwo prowadziło manewry. Długo było słychać huk, jaki wydawały z siebie silniki odrzutowe samolotów. Po drodze mijałem kilka DOL-i, czyli drogowych odcinków lotniskowych. Jeżeli przejeżdżacie prostym odcinkiem drogi przez las, i droga ta nagle rozszerza się, to najprawdopodobniej jesteście właśnie na DOL. Mają one w wypadku wojny pełnić rezerwowe miejsca do lądowań dla samolotów, w sytuacji, gdy lotniska będą zniszczone. Ja już je rozpoznaję bezbłędnie. :)
***
Później zaczęła się monotonna jazda przez pola aż do okolic Białogardu. Za Białogardem droga prowadziła głównie przez lasy. W okolicach Połczyna Zdroju minąłem lądowisko dla "leśnego" śmigłowca.
***
Kołobrzeg.
Białogard.
Białogard
Sadkowo, Gmina Tychowo.
Okolice Połczyn Zdrój. Leśny helikopter, lądowisko
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy
Tour de Zalew Szczeciński (7a i 7b)
d a n e w y j a z d u
74.51 km
0.00 km teren
05:20 h
Pr.śr.:13.97 km/h
Pr.max:33.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
7.06.2015
***
Zastanawiałem się jaką trasą wracać do domu. Czy objechać prawie całe wybrzeże i w okolicach Trójmiasta skierować się na południe, czy też wcześniej obrać południową drogę. Ponieważ na wschodnie wybrzeże jeździłem już wcześniej rowerem (o innych środkach transportu nie wspominając), zdecydowałem, że dojadę tylko do Kołobrzegu i stamtąd skieruję się na południe. Dzięki temu, prawie cały czas, miałem przejeżdżać przez dziewicze dla mnie rejony.
***
Ten dzień miał być lajtowy. Jechałem powoli mijając miejscowości rybacko-turystyczne.
***
Można dojść do wniosku, że mieszkańcy Mazowsza nad morze jeżdżą głównie na wschodnie wybrzeże, zaś Rewal i okolice to destynacja mieszkańców Wielkopolski. W Rewalu, w knajpce, zamówiłem dorsza i piwo. W czasie konsumpcji, mój stolik został zbombardowany przez mewy. Szczęśliwie nic nie wpadło do talerza. :)
***
Pierwszy raz (i jedyny) zaniemogło endomondo w Samsungu Solid B2710. Włączyłem pauzę ale po powrocie z posiłku. aplikacja była wyłączona.Stąd zapis trasy w dwóch częściach.
***
W okolicznym pejzażu mocno wyróżniał się kościół w Trzebiatowie, górując nad okolicą. Był widoczny z odległości wielu kilometrów.
***
W pierwszym wpisie, napisałem o piosence Czerwony Gitar, która mnie prześladowała na początku wyprawy. Historia ta miała dalszy ciąg. W okolicach Trzebiatowa natknąłem się na człowieka jadącego rowerem. Rower ten miał zamontowany na przedzie koszyk, w którym znajdował się stary magnetofon. Gdy go pierwszy raz mijałem tego rowerzystę, leciała piosenka "Tak bardzo się starałem". I znowu zaczęła mnie ona prześladować. Mimowolnie znów ją nuciłem. Choć tym razem ta inwazja na mój umysł już nie była tak intensywna jak za pierwszym razem i szybciej się wypaliła. :) Gdy drugi raz wyprzedzałem tego człowieka można było usłyszeć twórczość Karin Stanek.
***
Nocowałem na polu namiotowym w Dźwirzynie. Dopiero przy załatwianiu formalności okazało się, że nie zabrałem ze sobą dowodu osobistego. Do tamtego momentu nie byłem tego świadomy...
***
Zachód słońca spędziłem na plaży. I tu muszę napisać negatywną rzecz o Dźwirzynie: nigdzie na plaży, oraz jej okolicach, nie było toalet. Ponadto, plaża jest odgrodzona od pobliskich drzew siatką. Więc załatwiać potrzeby fizjologiczne można było albo w morzu, albo na widoku, na plaży. Jedno bardziej skryte zejście z plaży, było pokryte fekaliami i ogromną ilością zużytego papieru toaletowego. Niezbyt dobrze to świadczy o włodarzach miejscowości.
***
Kotwica-pomnik, pamięci tych, którzy stracili życie na morzu, Dziwnów.
Dziwnów, port.
Dziwnów, pomnik zwycięstwa.
Dziwnówek, pomnik.
Poniżej Rewal.
Rzeźba rybaka, Rewal
Trzebiatów ratusz
Trzebiatów kościół.
Mijając po drodze.
Dźwirzyno, plaża.
Kategoria Sakwy
Tour de Zalew Szczeciński (6)
d a n e w y j a z d u
145.49 km
0.00 km teren
08:01 h
Pr.śr.:18.15 km/h
Pr.max:42.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
6.06.2015
***
W poprzednim wpisie pisałem o Policach jako o dużym - choć mało znanym - polskim porcie towarowym. Szóstego czerwca 2015 roku dojechałem do miejscowości, która swego czasu była największym w naszym kraju portem pasażerskim, czyli... Nowego Warpna. :) Było to w okresie poprzedzającym wejście Polski do UE. W tamtym czasie tabuny "mrówek" pływały stateczkami między Polską a Niemcami i w trakcie rejsu robiły zakupy w sklepach wolnocłowych. Ale to już dawne dzieje.
***
Między Nowym Warpnem a Altwarp pływa niemiecki stateczek, którym, za małe pieniądze (chyba 20zł), można przepłynąć z jednego kraju do drugiego. Jak widać na poniższych zdjęciach korzysta z tej formy przeprawy wielu turystów na rowerach. Pasażerowie po połowie byli Polakami i Niemcami.
***
załogę statku stanowiło małżeństwo. Niemka zainteresowała się moją opalenizną i oferowała nawet krem do posmarowania. Uprzejmie podziękowałem. Ale później wygłosiła krytyczny komentarz na temat zakurzenia mojego roweru... Wytłumaczyłem, że jestem już tydzień w podróży...
***
Na początku niemieckie drogi rowerowe zrobiły na mnie duże wrażenie. Wyasfaltowane, oznaczone dużymi tablicami, tak, że nie sposób zabłądzić. Później nawierzchnia, po jakiej były one prowadzone, była różna. Czasami były to asfalty, innym razem kostka brukowa albo drogi gruntowe. Wiedziony szlakiem wjechałem na teren parku narodowego (?). Pełno ptactwa, dzikie gęsi z pislakami przecinały drogę i w ogóle nie bały się ludzi. Trochę kontrastowały z tym widokiem martwe drzewa, uśmiercone przez odchody wydalane przez kormorany.
***
Od razu rzucał się w oczy inny stosunek kierowców do rowerzystów. Ci pierwsi zachowywali większą ostrożność i kulturę. Czasami czułem się dziwnie, gdy kierowca zatrzymywał się dwadzieścia metrów przede mną i czekał aż przejadę. Dopiero wtedy skręcał. Nie nawykłem do takiego traktowania, więc czułem się trochę dziwnie. :D
***
Przejazd przez Ankalm był trochę ciężki z powodu remontów. Całe centrum miasta było rozkopane.
***
Wracałem do Polski i trochę się spieszyłem. Drogi rowerowe, które na początku zachwycały, zaczęły jednak trochę irytować. Wszystko przez fakt, że nie biegły najkrótszą trasą między miastami, tylko były poprowadzone zygzakami między lokalnymi atrakcjami, przez co trzeba było nadrabiać wiele kilometrów. W pewnym momencie porzuciłem szlak i wróciłem na główną szosę. Miałem dość kluczenia po polach i chciałem jak najszybciej dojechać do granicy.
***
Dojechałem do Świnoujścia, które okazało się zaskakująco duże. Osiedle z jedenastopiętrowymi blokami, z dużej płyty, można by pomylić z jakimś osiedlem, np. w Warszawie. Przeżyłem tu też małe deja vu. Miałem wrażenie, że cofnąłem się piętnaście lat wstecz i znalazłem na stadionie dziesięciolecia w Warszawie. Obskurne budki, budki szczęki a nawet łóżka polowe. Wszędzie napisy zigaretten...
***
Drugi raz przepłynąłem się w tym dniu statkiem, tym razem bezpłatnie promem. Napotkałem słynne dziki, które przed przeprawą podchodzą do ludzi po jedzenie. Raz takiego zwierzaka minąłem w odległości jednego metra. Były zaskakująco chude jak na taki sposób zdobywania pożywienia. W moim wyobrażeniu powinny być bardziej spasione. :)
***
Wjechałem na krajową dziesiątkę. Od razu jechało się raźniej. Swojsko. :D. Droga miała solidne pobocze (na niemieckich tego nie uświadczyłem) i wiedziałem, że wiedzie prosto do obranego celu. Tego dnia, po polskiej stronie, spotkałem kilku sakwiarzy (zarówno Polaków jak i Niemców).
***
Rozbiłem się na polu namiotowym w Wisełce. Nazwa pasuje raczej do miejscowości w górach niż zachodniego wybrzeża. Taka ciekawostka.
***
Przed Nowym Warpnem
Poniżej na kilku zdjęciach Nowe Warpno.Ueckermunde.
Na szlaku.
Ankalm:
Kierujemy się w stronę Świnoujścia.
Granica
Międzyzdroje.
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy
Tour de Zalew Szczeciński (5)
d a n e w y j a z d u
125.02 km
0.00 km teren
07:29 h
Pr.śr.:16.71 km/h
Pr.max:32.00 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
5.06.2015
***
Tego dnia miałem dojechać jak najbliżej granicy i tam się rozbić na noc. Wszystko po to aby w Niemczech znaleźć się już z samego rana. Dystans nie był duży do pokonania ale do przejechania był Szczecin. A z doświadczenia wiem, że przejazd przez dużą aglomerację czasami potrafi zająć znacznie więcej czasu w stosunku do planów.
***
Nie znam tych okolic ale studiując mapy nabrałem przeświadczenia, że dojazd rowerem ze strony centralnej Polski, wprost do Szczecina, jest trochę kłopotliwy. Z jednej strony nie chciałem jechać krajową dziesiątką ale z drugiej strony brakowało alternatywnych lokalnych dróg. Ostatecznie stwierdziłem, że jedynym wyjściem będzie nadłożenia drogi, i po przejechaniu Stargardu Szczecińskiego, skierowanie się na północ by następnie skierować się na południe w kierunku dzielnicy Dąbie.
***
Przejeżdżając przez lasy dogonił mnie lokalny cyklista, który dostosował się do mojego tempa i towarzyszył mi do samych granic Szczecina. Po drodze rozmawialiśmy na różne tematy takich jak lokalne wyścigi MTB, ogólnie o rowerach, nieruchomościach, emigracji itp.
***
Minąłem granice miasta. W pewnym miejscu zatrzymałem się aby zmienić mapę. Podszedł do mnie chłopak i sam zaczął tłumaczyć jak mam jechać dalej. Miłe z jego strony. To na co zwróciłem uwagę, to jakby nie traktował tej dzielnicy jako części miasta. Mówił "...pojedziesz w kierunku Szczecina..." , "...kieruj się na Szczecin..." i tym podobne, mimo, że już od dobrych kilku kilometrów, znajdowałem się na terenie tego miasta. Widać dla miejscowych Dąbie to nie jest prawdziwy Szczecin. :)
***
O Policach słyszałem, że to mało znany ale jednak duży port morski, z ilością przeładunków plasującym go chyba na czwartym miejscu w kraju (może ktoś to sprawdzi ;)). Zakłady azotowe wyglądały na duże, natomiast sam port sprawiał wrażenie przystani dla łódek. Widziałem jeden statek, który stał dosłownie w szuwarach.
***
Rozbiłem namiot na łące obok krzaków wierzby. Dopiero później zwróciłem uwagę, że gałęzie były poobgryzane przez bobry i były to świeże ślady. Przed snem widziałem jeszcze w niedalekiej odległości jelenie. W nocy jeden osobnik wydawał z siebie głośne dźwięki i nie pozwalał zasnąć. Z kierunku wierzb też dochodziły trzaski i tuptania zwierząt. Stałem się też obiektem ataku kleszczy: następnego poranka wyciągnąłem z siebie dwa takie osobniki.
***
Kościół mijany po drodze.
Sześć poniższych zdjęć ze Stargardu Szczecińskiego.
Kościół św. Apostołów Piotra i Pawła we wsi Grzędzice (z XV wieku).
Poniżej kolejne dwa kościoły mijane po drodze.
Barka "Karolina"
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy
Tour de Zalew Szczeciński (4)
d a n e w y j a z d u
144.00 km
0.00 km teren
08:52 h
Pr.śr.:16.24 km/h
Pr.max:38.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
4.06.2015
***
Upały nie ustępowały. W okresie poprzedzający moją wyprawę, sporo już jeździłem na rowerze, tak, że dorobiłem się pewnej opalenizny. Dlatego sądziłem, że skóra jest już w zabezpieczona przed ewentualnymi oparzeniami słonecznymi. A jednak wielogodzinne pedałowanie na asfalcie, w temperaturze ~30*C, sprawiło, że nawet moja wcześniejsza opalenizna nie stanowiła dostatecznej ochrony. Co tu dużo mówić, nabawiłem się oparzeń. Mimo panującego gorąca musiałem więc jechać w bluzie z długimi rękawami. Czułem lekki światłowstręt.
***
Tego dnia pierwszy raz spotkałem na swojej drodze innego sakwiarza. Był dość oryginalnie ubrany: miał na sobie długie spodnie, długą bluzę i czapkę arafatkę która zakrywała nie tylko głowę, ale również kark i szyję. On oparzeń słonecznych na pewno się nie nabawił...
***
Pierwszym mijanym miastem był Czarnków, sprawiający sympatyczne wrażenie. Miasto zadbane i ładnie wyglądające.
***
Wjechałem na teren województwa Lubuskiego i przeżyłem duże zaskoczenie: już dawno nie przemieszczałem się po tak marnych drogach! W mediach mówi się o podziale na Polskę A i B, zachodnią część naszego kraju podaje jako tę lepiej rozwiniętą. Gdybym miał oceniać poziom rozwoju po stanie dróg, którymi się przemieszczałem, to miałem wrażenie, że jestem na terenie Polski D albo jakiegoś zacofanego państwa afrykańskiego.
***
Planując wyprawę kierowałem się oznaczeniami na mapie. Wybrałem drogi oznaczone numerami 174, następnie 164, a na końcu 161, sądząc, że szosy z tak wysokimi oznaczeniami mają stosowny standard (np. drogi wojewódzkiej). Myliłem się bardzo. :)
Najpierw problemem był stan nawierzchni, później jezdnie zwężały się coraz bardziej, a na koniec asfalt zastąpiły kocie łby. A na pewnym fragmencie trasy nawet sam piach. Przejazd rowerem z sakwami, po takiej nawierzchni, mocno dał się we znaki.
***
Wyjechałem w Mierzęcinie. Z daleka było widać wieżę zamku, więc się skierowałem w tym kierunku. Ochroniarz przy bramie nie pozwolił jednak zbliżyć się rowerem pod sam budynek (mimo, że niektóre samochody wjeżdżały) więc, po pewnej chwili wahania, wsiadłem na rower i pojechałem przed siebie.
***
Wjechałem na teren Zachodniopomorskiego. Stan dróg od razu się poprawił. :)
***
Czarnków
Czarnków
Czarnków
Czarnków
Czarnków
Czarnków.
Wieleń, ruiny kaplicy-mauzoleum rodzin von Blankensee i von Schulenburg (XIXw.).
Wieleń. Przez tą miejscowość przebiegała granica Polsko-Niemiecka w 1939r.
Jezioro Łubowo.
Województwo Lubuskie, droga wojewódzka (?) nr 161.
Dobiegniewo, Pomnik Czynu Żołnierskiego.
Dobiegniew, kościół pw. Chrystusa Króla z XIV wieku.
Dobiegniew, ciężarówki wojskowe.
Choszczno, cmentarz żołnierzy Armii Czerwonej.
Choszczno, kościół pod wezwaniem Narodzenia NMP z XIV wieku oraz Pomnik Wdzięczności wzniesiony dla uczczenia poległych w walce o Choszczno żołnierzy 2 Armii Pancernej Gwardii z I Frontu Białoruskiego.
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy
Tour de Zalew Szczeciński (3)
d a n e w y j a z d u
116.13 km
0.00 km teren
07:14 h
Pr.śr.:16.05 km/h
Pr.max:35.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
3.06.2015
***
Myślałem, że w dniu wczorajszym rozbiłem namiot kompletnie na uboczu. Jednak poranny widok turysty z plecakiem przechodzącego obok namiotu kazał zrewidować ten pogląd.Nocowałem obok szlaku turystycznego. Jeden z przechodzących panów (wszyscy turyści szli samotnie) zapytał mnie czy daleko jeszcze na zamek...
***
Gdy fotografowałem kościół w Żninie, podszedł do mnie pewien pan. Wypytywał o cel podróży i tym podobne sprawy. Później mówił sam o sobie, że w młodości miał dziewczynę na warszawskiej Pradze i takie tam.
***
Stwierdzam, że w okolicach Warszawy jest najgorsze pieczywo. Na terenie Kujawsko-Pomorskiego zatrzymałem się przed wiejskim sklepem. Kupione kajzerki były prawie dwa razy większe od tych sprzedawanych w moich okolicach. I do tego smaczniejsze. Jak widać, jeszcze nie wszędzie dodają do pieczywa polepszacze i inne chemiczne świństwa.
***
Drugi raz wjechałem w czasie mojej wyprawy na teren Wielkopolski. Tym razem już zdecydowanie. Ogólnie ten etap był dość nudny. Przeważały monotonne krajobrazy
***
Za Chodzieżą zjechałem na drogę nr 183. Jest to (chyba) droga o statusie drogi wojewódzkiej, mimo to panował na niej zaskakująco mały ruch, przez wiele minut mogłem jechać środkiem szosy. Wtedy też zgubiłem swoją kolarską czapeczkę. Musiałem się wracać kilka kilometrów by ją odnaleźć. Miejsce do noclegu znalazłem na odludziu, na terenie czegoś, co było kiedyś szkółką leśną. Porzucony teren mocno zarastały dzikie drzewa i krzewy ale nadal można było rozpoznać mocno wyrośnięte drzewa i krzewy ogrodowych odmian m.in świerki o srebrzystych igłach.
***
Pobudka pod Łabiszynem.
Żnin kościół pw. św. Floriana.
Żnin. Pewnie wieża ciśnień.
Kościół pw. św. Piotra i Pawła z XVI w, Łekno.
Wiatraki, już Wielkopolska
Margonin.
Margonin.
Lasy za Chodzierzą, droga nr 183.
Nocleg na terenie porzuconej szkółki roślin ozdobnych.
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy