jarbla prowadzi tutaj blog rowerowy

jarbla

GreenVelo, etap II (3)

d a n e w y j a z d u 125.99 km 35.00 km teren 08:02 h Pr.śr.:15.68 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Unibike Zethos
Wtorek, 15 sierpnia 2017 | dodano: 12.01.2018

Rano pobudka, śniadanie, a następnie szybkie pakowanie się. Moich wczorajszych rozmówców już niespotkałem: albo wyjechali wcześniej, albo jeszcze spali. Udałem się do garażu, przed którym stało kilku innych głośno rozmawiających rowerzystów, zamontowałem sakwy i ruszyłem w drogę.

Po drodze natrafiłem na MOR w miejscowości Werchliś zlokalizowany chyba na prywatnym terenie, na którym prowadzono kiedyś działalność hotelarsko-gastronomiczną. Problem polegał na tym, że właściciel zawiesił działalność gospodarczą a cały ogrodzony teren zamknął na przysłowiowe cztery spusty. Jednakże tuż obok bramy ktoś... zniszczył mały fragment ogrodzenia, tak, że każdy mógł się dostać do środka. Może był to zmęczony rowerzysta, który np. chciał się schronić przed deszczem pod greenvelową wiatą? :-)

Przemierzając pustkowia w pewnym momencie natknąłem się na kilkanaście prac miejscowego artysty. Można było zobaczyć m. in. wiklinowy powalony balon z napisem "Waiting for heaven", budkę z kilkudziesięcioma starymi butami pomalowanymi na biało, około dwudziestu tabliczek w jednym miejscu, przy drodze, na których nic nie było napisane, a także kilka kobiecych postaci. O poziomie artystycznym tych dzieł nie będę się wypowiadał, kilka zdjęć jest zamieszczonych poniżej tego tekstu

Trzymając się szlaku dotarłem do Niemirowa nad Bugiem. Nad brzegiem mojej ulubionej rzeki była stosunkowo spora infrastruktura składająca się kilku wiat, stojaków na rowery, koszy oraz betonowej ławeczki z ilością kilometrów do Końskich i Elbląga, a więc miejscowości granicznych GreenVelo. Z opisu wynikało, że przejechałem 987km szlaku Green Velo, a do celu, czyli Elbląga, pozostało jeszcze 902km. Większość trasy już za mną... Samo miejsce było całkiem miłe: rozłożysta, koszona łąka, z niezarośniętymi brzegami. Można by się położyć i leżeć na trawie.

Jednak los spłatał figla, bowiem na miejscu nie było żadnego promu. Przez chwilę zastanawiałem się, czy łódź po drugiej stronie rzeki nie jest owym promem. :-) Z tablicy można było wyczytać, że prom kursuje tylko w dni nieparzyste (co samo w sobie jest już dość osobliwe) ale wtedy był właśnie nieparzysty, więc przeprawa powinna działać. Na tablicy przy przeprawie był podany numer telefonu do przewoźnika, więc zadzwoniłem. Odezwała się tylko automatyczna skrzynka, z nagraną informacją, że z powodu niskiego stanu wody w rzece, przeprawa promowa została zawieszona.

Gdy zbierałem się do odjazdu, nadjechały na rowerach trzy osoby, prawdopodobnie pięćdziesięciokilkuletnie małżeństwo z dorosłym synem. Też byli zawiedzeni brakiem przeprawy ale za to uzyskałem od nich informację, że w niedalekim Zaburzu powinienem bez problemu przeprawić się na drugi brzeg. Porozmawialiśmy kilka minut. Sami mieli odwiedzić - o ile dobrze pamiętam - pobliski kamieniołom wapnia, a później ruszyłem w drogę. Napotkanych cyklistów informowałem, o tym, że przeprawa jest nieczynna.

Szlakiem łącznikowym GV ruszyłem do Zaburza. Już w sporej odległości od przeprawy ciągnęła się kolejka samochodów oczekujących na transport na drugi brzeg. Ja, jadąc rowerem, wyprzedziłem ich wszystkich i razem z czołem kolejki wjechałem na stateczek. Co warte odnotowania, nie byłem jedynym cyklistą na pokładzie. 

Korzystając z wyżej opisanej drogi przejechałem jednego dnia przez trzy województwa. Opuściłem województwo lubelskie, na chwile wjechałem na teren województwa mazowieckiego, by po chwili znaleźć się w województwie podlaskim. Od teraz zdecydowana większość mijanych świątyń to były cerkwie. Ktoś przy drodze - chyba prywatnym sumptem - ustawił zestaw narzędzi i pompkę dla cyklistów. 

Dotarłem do Moszczony Królewskiej, gdzie trochę odsapnąłem i coś podjadłem w MOR-ze. Po pewnym czasie, z drugiego kierunku, nadjechały trzy osoby. Posiedzieliśmy chwilę razem i dyskutowaliśmy na różne tematy. Ja ze swojej strony ostrzegłem ich o tym, że przeprawa w Niemirowie jest nieczynna. Dla mnie ten fakt nie był tak uciążliwy, bowiem jadąc do następnego promu, jechałem niejako przed siebie. Z ich punktu widzenia sytuacja byłaby gorsza, bowiem musieliby się wracać, żeby przedostać się na drugą stronę rzeki. Tradycyjnie w takich sytuacjach, poinformowaliśmy się czego należy spodziewać i na co uważać na najbliższych kilometrach.

Ruszyłem w dalszą drogę. Pamiętam, że zaraz potem wspinałem się na piaskowej drodze pod sporawe wzniesienie. Później jechałem przez lasy, w których leżało dużo powalonych przez niedawne wichury drzew. Było ich na prawdę sporo. Teren był słabo zaludniony, długo przemieszczałem się nie widząc żadnych zabudowań. Jadąc swoim rytmem dotarłem do cerkwi, a za chwilę następnej. Byłem na świętej górze prawosławnych - Grabarce. U stóp świątyni było kilka straganów, w tym jeden sióstr zakonnych, przy których ludzie nabywali różne produkty. Oprócz "normalnych" pielgrzymów i turystów, co kilka lub kilkanaście minut, pojawiał się nowy cyklista.

Od razu dało się zauważyć zupełnie inną filozofię wytyczenia szlaku w województwie podlaskim, w porównaniu do Lubelszczyzny. W województwie lubelskim rowerzyści przemieszczali się po bezdrożach, bądź utwardzonych drogach, ale głównie na odludziu "podziwiając" piękno przyrody. Na Podlasiu szlak został wytyczony w ten sposób, aby zaliczyć jak najwięcej atrakcyjnych miejsc. Stąd jego trasa nie wiodła prosto, tylko wiła się zygzakiem na sporym obszarze. Województwo to biorąc rowerzystę w swoje objęcia nie chciało szybko wypuścić. ;-)

Opuściłem Grabarkę i... sporo się nakręciłem zanim odnalazłem właściwą drogę. Wydało mi się mało prawdopodobne aby dalsza trasa wiodła najgorszym możliwym rozwiązaniem - a jednak tak było. Trzeba było wjechać na wzniesienie po wielkim kopnym piachu, i dopiero po pewnym czasie wjeżdżało na żwirową drogę, która nie była solidnie ubita, wobec czego przemieszczanie się po niej wymagało sporego wysiłku. Przez najbliższe kilometry mijałem się z parą innych cyklistów. Raz ja ich wyprzedzałem gdy oni odpoczywali, a później oni mnie. Tym niemniej jechałem coraz wolniej, bowiem zaczynało mi doskwierać kolano. Ból z upływem kilometrów narastał, przez co jechałem wolniej i częściej robiłem postoje. Wymagająca nawierzchnie również nie ułatwiała sprawy. Para, z którą się wymijałem, jechała na góralach, ja na rowerze ze stosunkowo cienkimi oponami. Mając to wszystko na uwadze nie dziwi fakt, że po kilkunastu kilometrach ostatecznie mnie wyprzedzili.

Stosunkowo długo jechałem kiepskimi żwirówkami, zanim zjechałem na asfaltową szosę. Jechałem powoli, oszczędzając kolano. Wtedy dogonił mnie mężczyzna z małym dzieckiem, które spało na tylnym foteliku. Zrównał się ze mną i rozpoczął rozmowę. Mi w takiej sutyacji nie wypadała za wolno jechać, więc mimo bólu kolana przyspieszyłem. Na początku chciał mi towarzyszyć do najbliższego sklepu (wbrew pozorom w tamtych realiach to kilka kilometrów), później stwierdził, że potowarzyszy mi do następnego sklepu spożywczego w kolejnej wsi, a później - upewniwszy się, że dziecko śpi - przejechał ze mną następne kilometry. :-) Pochodził z Gdańska i spędzał urlop okolicach, bowiem miał już dość zimnego Bałtyku i stwierdził, że musi się wygrzać w cieplejszym miejscu. Długo rozmawialiśmy na różne tematy, w tym o... kolejkach wąskotorowych, aż w końcu się rozstaliśmy. 

Był już wieczór. Szlak był tak wytyczony, że przez wiele kilometrów jechałem tylko lasami. Zacząłem się zastanawiać, czy nie rozbijać namiotu w lesie. Wreszcie wyjechałem w bardzo małej wsi Czechy Orleańskie i - o dziwo - jeden dom oferował pokoje na wynajem. Nie wiele zastanawiając się zadzwoniłem na numer wskazany na szyldzie. Odebrała pewna pani ale okazało się, że nic z tego nie wyjdzie, bo teraz jest w pracy i nikogo nie ma w domu. Jechałem dalej. Po opuszczeniu wsi sprawdziłem na telefonie czy nie ma w okolicy noclegów. Okazało się, że za kilka kilometrów powinienem dotrzeć do miejsca gdzie będę mógł przenocować. Po niedługiej chwili dotarłem do ośrodka wypoczynkowego Bachmaty, położonego nad małym zbiornikiem wodnym, który na mapach nawet nie ma swojej nazwy. Tam wynająłem pokój na noc.
 
Green Velo
Green Velo © jarbla

MOR Werchliś
Morchliś
Werchliś © jarbla

Green Velo, Morchliś
Green Velo, Werchliś © jarbla

Green Velo
Green Velo © jarbla

Poniżej kilka prac miejscowego artysty.
Green Velo
Green Velo © jarbla

Green Velo
Green Velo © jarbla

Green Velo
Green Velo © jarbla

Green Velo
Green Velo © jarbla

Poniżej kilka zdjęć przeprawy promowej w Niemirowie.
Green Velo
Green Velo © jarbla


Green Velo
Green Velo © jarbla

Green Velo
Green Velo © jarbla

Green Velo
Green Velo © jarbla

Green Velo
Green Velo © jarbla


Green Velo
Green Velo © jarbla

Gdyby ktoś miał problemy techniczne to mógł w tym miejscu dokonać drobnych napraw.
Green Velo
Green Velo © jarbla

W Zabużu na szczęście przeprawa promowa działała.
Prom na Bugu
Prom na Bugu © jarbla

Na rzece Bug
Na rzece Bug © jarbla

Na rzece Bug
Na rzece Bug © jarbla

Prom na Bugu
Prom na Bugu © jarbla

Prom na Bugu
Prom na Bugu © jarbla

Cerkiew.
Green Velo
Green Velo © jarbla

Green Velo
Green Velo © jarbla

Green Velo
Green Velo © jarbla

Grabarka
Grabarka © jarbla


Grabarka
Grabarka © jarbla

Grabarka
Grabarka © jarbla

Grabarka
Grabarka © jarbla


Grabarka
Grabarka © jarbla

Grabarka
Grabarka © jarbla

Grabarka
Grabarka © jarbla

Grabarka
Grabarka © jarbla

Grabarka
Grabarka © jarbla

Grenn Velo
Grenn Velo © jarbla

Green Velo
Green Velo © jarbla

Green
Green © jarbla

Green Velo
Green Velo © jarbla


Green Velo, Nurzec-Stacja
Green Velo, Nurzec-Stacja © jarbla

Green Velo, Nurzec-Stacja
Green Velo, Nurzec-Stacja © jarbla

Green Velo
Green Velo © jarbla

Green Velo
Green Velo © jarbla


Green Velo
Green Velo © jarbla

Kolejna cerkiew.
Green Velo
Green Velo © jarbla

Green Velo
Green Velo © jarbla

Green Velo
Green Velo © jarbla


Green Velo
Green Velo © jarbla



Dzień 1/2016
Dzień 2/2016
Dzień 3/2016
Dzień 4/2016
Dzień 5/2016
Dzień 6/2016
Dzień 7/2016
Dzień 8/2016
Dzień 9/2016
Dzień 1/2017
Dzień 2/2017
Dzień 3/2017
Dzień 4/2017
Dzień 5/2017
Dzień 6/2017
Dzień 7/2017
Dzień 8/2017
Dzień 9/2017
Dzień 10/2017
Dzień 11/2017
Dzień 12/2017


Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy, Szlaki rowerowe


komentarze
jarbla
| 10:31 poniedziałek, 15 stycznia 2018 | linkuj Fakt, Gnojno. Ale przeprawa promowa to Niemirów-Gnojno. Więc opis choć trochę się broni. :)
zarazek
| 08:00 poniedziałek, 15 stycznia 2018 | linkuj Fajnie się to czyta! :)
Ten MOP za kłódą mnie rozbawił :D
Artystyczne wizje pana jak dla mnie fajne.

P.S. Jeśli wolno, to się czepnę - nie dojechałeś do Niemirowa, lecz do Gnojna. ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa odkui
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]