Green Velo, etap I (5)
d a n e w y j a z d u
125.24 km
20.00 km teren
09:04 h
Pr.śr.:13.81 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
Dzień piąty.
Było upalnie, zwłaszcza na początku dnia, gdy przejeżdżałem przez Rzeszów. Później było z kolei niesamowicie wietrznie. Tego dnia zaczęły się solidne wzniesienia. :)
Jak najszybciej chciałem pokonać Rzeszów. Początkowo wszystko przebiegało w miarę sprawnie ale później zaczęły się kłopoty. Niektóre tabliczki były poprzekręcane, inne pourywane, w efekcie czego nadłożyłem trochę drogi. Ale ostatni etap, wzdłuż Wisłoki, mógł sprawiać przyjemne wrażenie.
Green Velo na odcinku kilkudziesięciu kilometrów za Rzeszowem jest słabo oznakowane. Tabliczek jest mało, a czasami w ogóle ich brakuje na newralgicznych punktach. Natomiast później, gdy jedzie się wzdłuż Sanu oznaczeń jest bardzo dużo. Czasami miało się wrażenie, że aż za dużo, uwzględniając fakt, że za bardzo nie ma gdzie odbić na bok. Szczególnie mocno dały mi się we znaki górki w okolicach Hermanowa. Na jedno wzniesienie wjeżdżałem trzy razy (!) zanim znalazłem właściwą drogę (trzeba było zjechać z asfaltowej drogi na szutrówkę, ale żadne oznaczenia na to nie wskazywały). Do tego wiał niesamowicie mocny wiatr; dwa razy o mało mnie nie przewrócił!
Trasa była poprowadzona bocznymi drogami. Przez kilkadziesiąt kilometrów nie napotkałem ani jednego sklepu. Chwilami było monotonnie. Po wieczór próbowałem znaleźć jakiś obiekt noclegowy ale nie było na to szans. W poszukiwaniu takowego, przejechałem kilkanaście miejscowości ale nigdzie nic interesującego mnie nie znalazłem. Napotkani miejscowi oznajmiali, że u nich obiektów agroturystycznych nikt nie prowadzi. Jest to trochę zaskakujące, bowiem rejon wzdłuż Sanu - do którego dotarłem w drugiej części dnia - jest naprawdę urokliwy, do tego otoczony z obu brzegów rzeki niedużymi górami. Wydaje się, ze byłoby to bardzo dobre miejsce do spędzania wolnego czasu, zarówno na wędrówki piesze, jak i jazdę rowerami MTB. Tym bardziej, ze w wysokich Bieszczadach, zarząd parku narodowego wprowadził zakazy jazdy dla rowerów. Ale miejscowym jakoś brak smykałki do interesów.
W okolicach Jawornika Ruskiego, cały zlany potem, mozolnie wspinałem się serpentynami na górę. Otoczył mnie wtedy rój much. Było ich kilkadziesiąt, atakowały we wszystkie możliwe miejsca, a ja nie miałem jak się przed nimi bronić. Podłe bestie. :)
Namiot rozbiłem obok lasu. W nocy, w całkiem niedalekiej odległości, padł strzał. Pewnie był to kłusownik albo myśliwy.
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Ławki i stół były kompletnie zakurzone. Odechciało mi się na nie siadać.
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Ruiny zamku Kmitów w Dąbrówce Starzeńskiej z XVI wieku. Obiekt wysadzony w powietrze przez głąbów z UPA w 1945 roku.
Green Velo © jarbla
Cerkiew w Jaworniku Ruskim.
Green Velo © jarbla
Dzień 1/2016
Dzień 2/2016
Dzień 3/2016
Dzień 4/2016
Dzień 5/2016
Dzień 6/2016
Dzień 7/2016
Dzień 8/2016
Dzień 9/2016
Dzień 1/2017
Dzień 2/2017
Dzień 3/2017
Dzień 4/2017
Dzień 5/2017
Dzień 6/2017
Dzień 7/2017
Dzień 8/2017
Dzień 9/2017
Dzień 10/2017
Dzień 11/2017
Dzień 12/2017
Kategoria Górki, Ponad 100km jednego dnia, Sakwy, Szlaki rowerowe