Green Velo, etap I (8)
d a n e w y j a z d u
121.85 km
20.00 km teren
08:19 h
Pr.śr.:14.65 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
Dzień ósmy.
Rano, na śniadaniu, ponownie spotkałem się z moim wczorajszym rozmówcą. Byliśmy jedynymi klientami o tak wczesnej porze w lokalu. Podeszła do nas pracownica lokalu, która wygłaszała bardzo negatywne opinie o Green Velo. Wskazywała, że na ten projekt poszły miliony złotych, a jedynym efektem było postawienie paru słupków w polu. Nie odpowiadałem, ale w głębi ducha
wtedy nie zgadzałem się z nią. Trasa miała kilka mankamentów ale mimo wszystko poczyniono sporo inwestycji. Niestety nadchodzący dzień miał przynieść sporo racji słowom tej pani. Ja oceniałem szlak z perspektywy dotychczas przejechanych ~600km, ona ze swojej najbliższej okolicy, a którą ja dopiero miałem poznać.
Dowiedzieliśmy się, że w MPR-ach można dostać rowerowe mapy najbliższej okolicy. Pracownica lokalu oznajmiła, że ciągle musi się wykłócać z ludźmi od Green Velo, bowiem ci ostatni niechętnie dostarczają takie mapki. Kiedyś wykładała je na ladzie ale ponieważ na ogół zabierali je klienci przyjeżdżający samochodami, więc je schowała i wydaje tylko rowerzystom na ich prośbę. Mój nowy kolega z Trójmiasta od razu poprosił o taką. Otrzymał mapę Green Velo opisaną... cyrylicą. Innych nie było. :) Ale i tak był zadowolony.
Lało całą noc. Gdy wyruszałem rowerem w drogę nadal siąpił mały deszcz. Szybko zjechałem z wyasfaltowanych dróg i przemieszczałem się po szutrach. Na początku było nawet znośnie. Dojechałem do rozgałęzienia na którym nie było oznaczeń. Skręciłem w prawo z dwóch powodów: prowadziła tam droga szutrowa będąca w o wiele lepszym stanie niż ta w lewo. Po drugie, trasa była ładniejsza krajobrazowo, bowiem wiodła wzdłuż brzegu jeziora.
Jednak myliłem się. :) Spece od Green Velo powiedli szlak wertepami w lewo, w pola, gdzie nic szczególnie do oglądania nie było. :)
Przejazd tego fragmentu był nie lada wyzwaniem. Koła zapadały się w podłożu po obręcze. Do tego miejscowe błocko, składające się z mieszani gliny i czegoś podobnego do lessu, kompletnie oblepiało rower i nie chciało odpadać. Wtedy przypomniałem sobie słowa pracownicy zajazdu z poranka: "wzięli za to miliony a jedyne co zrobili to poustawiali parę słupków w polu". Teraz przyznawałem jej rację... Mimo wczesnej pory, było widać, że grupa rowerzystów próbowała przejechać przede mną ten fragment i że nie dali rady. Można było spostrzec ślady butów odciśnięte w błocie gdy pchali swoje rowery. Ja się nie poddawałem i sapiąc jak parowóz jechałem dalej. Uśmiech na twarzy wywołała myśl: co by się działo na forum Mazovii, gdyby Zamana wytyczył taką trasę na swoim maratonie. :) Ale przyszedł moment, że koła zabuksowały i rower stanął. Zeskoczyłem. Do butów dostało się błoto, a ja nie byłem w stanie poruszyć roweru - w czasie takiej próby stopy odjeżdżały do tyłu, a aluminiowy rumak ani drgnął. Zajęło mi trochę czasu i sporo wysiłku, zanim się wyswobodziłem. Łańcuch, mimo, że poprzedniego wieczoru naoliwiony, rzęził okrutnie. Jakby tego było mało, w czasie robienia dokumentującej to foty, przewrócił mi się rower. W efekcie w endomondo włączyła się pauza, a ja spostrzegłem to po 20 kilometrach (stąd na mapie taka wyrwa w śladzie).
W rejonie Zalewu Nielisz spotkałem czwórkę rowerzystów. To właśnie oni męczyli się z tą trasą przede mną. Tym niemniej rowerki mieli czyste i lśniące. Z błotem poradzili sobie w ten sposób, że zajechali do pierwszego napotkanego gospodarstwa i poprosili gospodarza o umożliwienie umycia swoich bicyklów wodą z szlaucha. Mi to samo radzili. Pierwszy gospodarz jakiego napotkałem, oznajmił, że szlauch ma schowany w szopie i trochę potrwa zanim go wyciągnie, więc zrezygnowałem i kazałem mu go nie szukać. Drugi oznajmił, ze jedzie kosić i w ogóle gadał od rzeczy. :) Więcej nie szukałem. :)
Ponieważ nie mogłem słuchać dźwięków, jakie wydawał z siebie układ napędowy, zatrzymałem się w MOR-ze zlokalizowanym przed Krasnymstawem i naoliwiłem łańcuch. Siedziałem kilkadziesiąt minut i czekałem, aż olej przeniknie między sworznie a pierścienie łańcucha. Wtedy podjechało do mnie małżeństwo ze Śląska podróżujące na rowerach ze swoją córką w przyczepce. Wymieniliśmy się doświadczeniami, przebytymi przygodami, lokalizacjami ewentualnych noclegów itp. O ile ja jechałem dokładnie tak jak była wyznaczona trasa, to oni raczej luźno trzymali się szlaku, np. omijali wszystkie gruntowe fragmenty.
Spore fragmenty szlaku miedzy Krasnymstawem a Chełmem to według mnie nieporozumienie. Jest on tu poprowadzony fatalnie, po wertepach, piachach i drogach gruntowych zarośniętych trawą. Drogi są rozjeżdżone przez ciągniki z potężnymi koleinami, w których tworzą się zastoiska z wodą. Oczywiście po drodze nie ma MOR-ów, w których można by odsapnąć, choć niektóre miejsca, zwłaszcza nad zbiornikami wodnymi, aż się o to prosiły ze względów krajobrazowych.
Dojechałem do Chełma. Tak fatalnie jeżdżących kierowców, jak w tym mieście, dawno nie widziałem. Ale najgorsze było to, że szlak nagle urwał się. W mieście naliczyłem chyba ze trzy gigantyczne tablice informujące o tym ile to środków przeznaczono na wytyczenie Green Velo, natomiast nie było żadnych oznaczeń jak jechać. Straciłem dużo czasu zanim odnalazłem drogę i opuściłem miasto.
Jechałem leniwie na północ, już trochę zmęczony przeżyciami całego dnia. Po drodze minąłem jeden MOR w którym nic nie było. Pewne ktoś przywłaszczył sobie wszystkie gadżety...
Dojechałem do Woli Uhuruskiej, w której wynająłem pokój na noc. W sumie było to pierwsze od Chełma miejsce, gdzie można było taką rzecz uczynić. Wieczór upłynął na pspożywaniu piwa i oglądaniu meczu piłki nożnej na Euro 2016.
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Dzień 1/2016
Dzień 2/2016
Dzień 3/2016
Dzień 4/2016
Dzień 5/2016
Dzień 6/2016
Dzień 7/2016
Dzień 8/2016
Dzień 9/2016
Dzień 1/2017
Dzień 2/2017
Dzień 3/2017
Dzień 4/2017
Dzień 5/2017
Dzień 6/2017
Dzień 7/2017
Dzień 8/2017
Dzień 9/2017
Dzień 10/2017
Dzień 11/2017
Dzień 12/2017
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy, Szlaki rowerowe