Szlaki rowerowe
Dystans całkowity: | 5067.41 km (w terenie 1289.35 km; 25.44%) |
Czas w ruchu: | 291:51 |
Średnia prędkość: | 17.36 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.65 km/h |
Liczba aktywności: | 48 |
Średnio na aktywność: | 105.57 km i 6h 04m |
Więcej statystyk |
GreenVelo, etap II (2)
d a n e w y j a z d u
129.33 km
0.00 km teren
08:05 h
Pr.śr.:16.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
Po spożytym śniadaniu wyruszyłem w dalszą drogę. Na samym początku musiałem przejechać przez całe Siedlce, głównie po drogach rowerowych. Jak to często bywa, są one w pewnych miejscach obficie pokryte potłuczonym szkłem. Starałem się omijać takie miejsca ale niestety kilka razy zdarzyło mi się przejechać po nim. Po każdym takim zdarzeniu nasłuchiwałem, z duszą na ramieniu, czy powietrze nie zaczyna się ulatniać z dętki ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Później jechałem głównie przez tereny wiejskie, od czasu do czasu, przejeżdżając przez jakieś miasteczko lub wieś.
Po drodze minąłem pomnik-działo 76mm w miejscowości Mordy, kopiec usypany ku czci Piłsudskiego w Majówce-Zawadach oraz... łódź sondażową "Ł-3" w Łosicach. Widok tej ostatniej zdumiał mnie, bowiem nie kojarzyłem żadnych tradycji żeglugowych z tym regionem. Statki żeglugi śródlądowej pływały kiedyś na Bugu, Narwi, Biebrzy, Pisie czy Sanie.... ale tutaj?! (Inna sprawa, że wymienione rzeki, wobec wielu lat zaniedbań, obecnie praktycznie nie nadają się w ogóle do takiego użytkowania). Dopiero lektura tablicy informacyjnej, pozwoliła stwierdził, że "Ł-3" to w zasadzie dawny okręt marynarki wojennej, którego wrak został wydobyty, odrestaurowany i w ramach projektu Lechistarter ustawiony w Łosicach jako atrakcja.
Opuściłem Siedlce i jechałem dalej na wschód. Przeloty po terenach z niezabudowanym krajobrazem stawały się coraz dłuższe. Minąłem granicę między Mazowszem i Lubelszczyzną, a następnie dojechałem do Konstantynowa, którego najbardziej charakterystycznym obiektem bez wątpienia był pałac Siedlnickich z 1744 roku.
Szybko zbliżałem się do szlaku GreenVelo i rozmyślałem nad jednym faktem, który większości może się wydać śmieszny. :) Wszystko wskazywało bowiem, że na szlak wjadę około 20km od miejsca, w którym zakończyłem swoją eskapadę w zeszłym roku. Wobec tego rozmyślałem, czy wracać się do Terespola, tak aby zachować ciągłość przebytej drogi, czy olać ten mały fragment, który wobec całości drogi rowerowej liczącej prawie 2000km niewiele znaczy. Ostatecznie uznałem, że dojadę dokładnie do punktu do którego dotarłem w zeszłym roku. Głupio by było później słuchać przytyków, że jednak nie przejechałem całego GreenVelo, bowiem zabrakło do całości ~20km. ;-)
Odkąd wyruszyłem, nie napotkałem na swojej drodze ani jednego sakwiarza. Ba, nawet rowerzystów (poza Sielcami) nie było za wielu. Za Konstantynowem zacząłem napotykać ludzi na rowerach w coraz większej ilości, spośród których od razu można było wyróżnić urlopowiczów. Natomiast gdy wjechałem na szlak nastąpiła istna eksplozja napotykanych rowerzystów i to głównie sakwiarzy. W zeszłym roku, chyba przez całą wyprawę, nie napotkałem tylu cyklistów ze sakwami, ile tego jednego dnia. Ludzie jeździli w różnych konfiguracjach: samotnie, w damsko-męskich parach, albo dwie pary, grupami po kilku bądź kilkunastu rowerzystów, rodzice z małymi dziećmi, których rowery również były obciążone sakwami. W jednym wypadku widziałem dziecko, towarzyszące swoim rodzicom, również z sakwami, które na oko wyglądało na młodsze niż dziesięć lat! Mimo to dziarsko pedałowało i dotrzymywało tempa rodzicom i starszemu rodzeństwu. Również wiek cyklistów był bardzo zróżnicowany: od dzieci po dziarskich emerytów, również tych z wydatnymi brzuszkami. Ewidentnie popularność Green Velo znacząco wzrosła!
Minąłem Janów Podlaski, w którym początkowo chciałem zrobić kilka zdjęć. Jednakże nie zrobiłem tego, odkładając ten moment na jutrzejszy dzień (w końcu i tak będę przejeżdżał tą samą drogą). Uprzedzając bieg wypadków, napiszę, że jednak nic nie pstryknąłem. Następnego dnia przejeżdżając obok interesujących mnie pomników, akurat w tym momencie, skończyła się msza święta w pobliskim kościele. Ponieważ wychodziło dużo osób, stwierdziłem, że nie będę czekał na odpowiedni moment i odpuściłem temat. Jest to kolejne potwierdzenie na prawdziwość przysłowia: zrób dziś, co masz zrobić jutro. ;)
Pędząc do niedalekiego Terespola minąłem wieś Bohukały, w którym zauważyłem sklep spożywczy, a na nim szyld z informacją o noclegach. Zawróciłem. W sklepie i obok niego było kilku rowerzystów, raczej starszych wiekiem, choć bez sakw, to ubrani w obcisłe dzianka. Ci chyba tylko robili zakupy. Zapytałem właściciela, czy ma wolne miejsca, na co odpowiedział, że już nie ma, ale jeżeli jestem sam to postara się coś wykombinować. Ponieważ pozostało jeszcze trochę czasu do wieczoru, wziąłem od niego wizytówkę z telefonem i umówiłem się, że gdy dojadę do Terespola to zadzwonię. Jeżeli miejsce będzie jeszcze wolne, to je zarezerwuję, jeżeli nie to poszukam noclegu w Terespolu.
Ruszyłem w dalszą drogę w kierunku Terespola, najkrótszą trasą, szybko pedałując. Po drodze natknąłem się na czołg na cokole, który nie omieszkałem obfotografować. Zjeżdżając z wzniesienia, napotkałem grupę około dwudziestu chłopaków (na oko w wieku około dwudziestu kilku lat). Część z nich sprawiała wrażenie jakby przeceniła swoje możliwości i miała już dość jazdy. Jeden z nich krzyknął do mnie o odległość do jakiegoś miejsca ale za nim zorientowałem się o co mu dokładnie chodzi, przemknąłem obok nich z dużą prędkością. Pisząc te słowa, nawet nie pamiętam, czy zdążyłem im coś odpowiedzieć
Gdy zbliżałem się do miasta, popadłem w lekki nastrój melancholii i zadumy. Dokładnie rok temu byłem w tym miejscu. Teraz jestem tu ponownie. Czas szybko leci... Dotarłem w okolice dworca i jechałem dokładnie tą samą drogą, po której kręciłem się w zeszłym roku. Przy szlabanach wjechałem ponownie na szlak, tym samym zachowam ciągłość przejazdu po GV. :-).
Odjechałem kawałek i próbowałem zadzwonić do właściciela sklepiku z noclegiem. Niestety telefon łapał tylko białoruskie sieci. Wyłączyłem roaming i ręcznie ustawiłem polską sieć. O ile w przypadku sieci białoruskich miałem sygnał pełnej mocy, o tyle w przypadku polskiej tylko jedną kreskę. Próbowałem zadzwonić ale nie udawało się. Po wybraniu numeru... zasięg polskiej sieci znikał. Męczyłem się kilka minut, klnąc w duchu na telefon i jego system operacyjny, w końcu zadecydowałem, że jadę do Bohukał, mając nadzieję, że miejsce nadal będzie dla mnie wolne.
Dojechałem z powrotem do sklepiku. Właściciel zdziwił się, że tak szybko obróciłem do Terespola i z powrotem. :-) Nocowałem w pokoju syna, trochę zagraconym różnymi przedmiotami, ale nie przeszkadzało mi to. Rowery zaś trzymaliśmy w garażu po drugiej stronie ulicy. Piszę w liczbie mnogiej, bowiem wśród klientów było sporo rowerzystów (aczkolwiek nie tylko). Przed sklepem podszedł do mnie jeden mężczyzna i rozpoczął rozmowę na tematy rowerowe. Był bardzo rozmowny i z jednej strony zasypywał mnie pytaniami, z drugiej sam dużo opowiadał. Umówiliśmy się, że do rozmowy wrócimy później, ja zaś zająłem się rozpakowaniem, rowerem, a później sam doprowadziłem się do porządku (tzn. umyłem i przebrałem). Wieczorem ponownie spotkaliśmy się przy stole (tym razem był z żoną) i porozmawialiśmy trochę przy piwie. Każdy opowiedział swoje przygody. Oni swoje rowery pakowali na samochód i przemieszczali się między określonymi punktami, w których robili kilkudniowe postoje. W każdym takim miejscu zwiedzali rowerami okoliczne tereny, na noc wracając do lokum. Po kilku dniach przemieszczali się samochodem kilkadziesiąt kilometrów dalej, by w nowym miejscu eksplorować kolejne tereny. Wcześniej, z większą grupą znajomych, byli na Ukrainie, gdzie jednemu z członków wyprawy pękła rama, dodatkowo ktoś miał problemy z kondycją. Po polskiej stronie się rozdzielili i już samotnie kontynuowali swoją przygodę. Dziwili się, że mi chce się samemu jeździć. Pijąc piwo i słuchając Dżemu z telefonu czas szybko mijał i trzeba było się w końcu udać spać.
Działo 76mm, Mordy © jarbla
Działo ZIS 3, Mordy © jarbla
Tablica w Mordach © jarbla
Kopiec © jarbla
Łódź sondażowa "Ł-3" w Łosicach © jarbla
Łódź sondażowa "Ł-3" © jarbla
Łódź "Ł-3" © jarbla
Łosice © jarbla
Łosice, pomnik © jarbla
Łosice © jarbla
Województwo lubelskie © jarbla
Konstantynów © jarbla
Konstantynów © jarbla
Konstantynów © jarbla
Pałac Siedlnickich w Konstantynowie z 1744 roku.
Pałac w Konstantynowie © jarbla
Pałac w Konstantynowie © jarbla
Pałac w Konstantynowie © jarbla
Pałac w Konstantynowie © jarbla
Jadów Podlaski © jarbla
Przystanek © jarbla
Afrykański pomór świń © jarbla
Czołg na cokole w okolicach Terspola.
Pomnik T-34 © jarbla
Pomnik T-34 © jarbla
Pomnik T-34 © jarbla
Dzień 1/2016
Dzień 2/2016
Dzień 3/2016
Dzień 4/2016
Dzień 5/2016
Dzień 6/2016
Dzień 7/2016
Dzień 8/2016
Dzień 9/2016
Dzień 1/2017
Dzień 2/2017
Dzień 3/2017
Dzień 4/2017
Dzień 5/2017
Dzień 6/2017
Dzień 7/2017
Dzień 8/2017
Dzień 9/2017
Dzień 10/2017
Dzień 11/2017
Dzień 12/2017
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy, Szlaki rowerowe
GreenVelo, etap II (1)
d a n e w y j a z d u
133.88 km
0.00 km teren
10:20 h
Pr.śr.:12.96 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
Przed wyprawą nabawiłem się kontuzji lewego kolana, które doskwierało mi przez kilka miesięcy. Nie ukrywam, że był to mój główny obiekt trosk. Jednakże późniejszy rozwój wypadków okazał się zaskakujący, bowiem ze strony lewego kolana tylko na początku miałem lekki dyskomfort (który bardzo szybko zniknął), za to bardzo dużo bólu i cierpienia sprawiło mi prawe kolano, które wcześniej nie wykazywało żadnych oznak do niepokoju. Później spotkałem się opinią, że to wszytko przez kilkomiesięczną pauzę od jazdy na rowerze i wyruszenie bez przygotowania. Może i taki był powód ...
A więc start!
W przypadku większych wypraw, pierwszego dnia przejazd wiedzie (na ogół) przez dobrze znane rejony. Przejeżdżając przez Radzymin zaskoczył mnie widok murala na ścianie mijanego budynku. Podczas mojej poprzedniej bytności w tym mieście nie było go. Trzeba przyznać, że prezentuje się okazale. Po minięciu Radzymina, przejechałem odcinek lokalnych dróg, przy których zlokalizowana jest duża baza paliw w Emilianowie (między Starym Kraszewem a Wolą Rasztowską).
Następnie skierowałem się na drogą wojewódzką 636, na której zostałem wyprzedzony przez ponad setkę motocykli. Większość z nich miała polskie flagi i chorągiewki, ale było też kilka z rosyjskimi. Przed Jadowem stał znak drogowy informujący o pracach budowlanych na moście oraz o objeździe tego miejsca. Wahałem się przez moment jak postąpić ale ostatecznie zignorowałem tę informację. Z jednej strony nie chciało mi się nadkładać drogi, z drugiej moje dotychczasowe doświadczenie podpowiadało, że przez takie miejsca zawsze uda się przecisnąć rowerem. No i najważniejsze: nie byłem w stanie umiejscowić w tym rejonie ani jednej większej rzeki. Prawdę powiedziawszy, z tą lokalizacją nie kojarzyła mi się żadna rzeka. Założyłem więc, że w najgorszym przypadku będę miał do czynienia z rowem, w którym płynie mały strumyk, a ja bez problemu go przeskoczę, natomiast rower przepchnę. Było dokładnie jak założyłem. Cały most nie miał dziesięciu metrów długości i bez problemu przejechałem po nim rowerem. Więcej. Mimo zakazów oraz usypania przez drogowców barykad z piachu, na początku i na końcu przeprawy, przejeżdżali przez ten obiekt kierowcy swoimi samochodami!
Przejechałem Jadów i ruszyłem przed siebie wiejskimi drogami. W pewnym momencie usłyszałem za sobą dźwięk dzwonka rowerowego. Po chwili drugi raz. A potem trzeci. W końcu zostałem dogoniony przez innego rowerzystę i okazał się, że był to mój znajomy, z którym kiedyś razem pracowaliśmy w tej samej firmie. Było to zaskakujące spotkanie. Przejechaliśmy razem kilka kilometrów i dyskutowaliśmy na różne tematy. Później się rozstaliśmy i każdy pojechał w swoją stronę.
Kilka dni przez moim wyjazdem przez Polskę przechodziły wichury, zwłaszcza we wschodniej Polsce. Do tego rejonu miałem jeszcze daleko ale, mimo to, po drodze widziałem kilka powalonych drzew, a w jednym miejscy pracownicy zakładu energetycznego naprawiali sieć, na którą runęły konary.
Dojechałem do Węgrowca. Zaskoczony zostałem miłym potraktowaniem przez kierowców i to kilka razy, więc nie był to przypadek. Również samo miasto (a raczej ten fragment przez który przejeżdżałem) sprawiało pozytywne wrażenie. Zwracały uwagę inwestycje w infrastrukturę, takie jak drogi, ścieżki rowerowe ale również sporo nowych budynków. Gdy gościłem w tym mieście kilka lat temu nie zaobserwowałem tego.
Późnym popołudniem dotarłem do Siedlec, gdzie postanowiłem przenocować. Nie zależało mi na jakichś szczególnych miejscach, liczyło się aby był dach i możliwość wymycia. Korzystając z aplikacji Google Maps wybrałem trzy obiekty. Pierwszy odrzuciłem gdy tylko podjechałem pod adres, w drugim nie było wolnych miejsc, a w trzeciego w ogóle nie znalazłem. :) Ponieważ takie kręcenie, nie dość, że męczące, było trochę irytujące, zdecydowałem że jadę do najbliższego hotelu jaki pokazuje mi mapa. Jadąc w tym kierunku, natknąłem się na inny hotel i tam się skierowałem.
Gdy załatwiałem w recepcji wszystkie sprawy podszedł do mnie serdecznie nastawiony mężczyzna. Wypytywał mnie ile przejechałem, dokąd zmierzam i tym podobne sprawy. Na prawdę był zaciekawiony moją osobą i tym jak jeżdżę. Na wszystkie pytania odpowiedziałem, na koniec uścisnął mi dłoń i odszedł. Gdy się umyłem zszedłem na dół i zamówiłem coś na kolację. Pani była niezadowolona, że tak późno przyszedłem ale przygotowała to co zamówiłem.
=====
Na koniec tego wpisu będzie mała uwaga na temat zdjęć. Wszystkie są tu wstawione poprzez photo.bikestats.eu. Zauważyłem, że niestety pogarsza on jakość przesłanych zdjęć, zwłaszcza poprzez ich rozjaśnianie, czasami w absurdalny sposób. Szczególnie widoczne jest to na zdjęciach z chmurami, dużymi jasnymi obiektami, takimi jak białe ściany. Na oryginalnym zdjęciu jakość jest dobra i widać wszystkie szczegóły, zaś na przesłanym giną one... W przyszłości postaram się znaleźć lepszą stronę do wstawiania zdjęć.
=====
Mural w Radzyminie © jarbla
Obelisk w Jadowie © jarbla
Drewniane rzeźby w Jadowie © jarbla
Poniżej przykład zdjęcia, którego jakość uległa znaczącemu pogorszeniu po przesłaniu na serwer.
Kościół w Jadowie © jarbla
Przydrożny krzyż © jarbla
Katedra w Siedlcach. Byłem w tym mieście samochodem kilka miesięcy wcześniej. Wtedy ta świątynia nie zwróciła mojej uwagi, może w ogóle jej nie zauważyłem. Teraz, jadąc rowerem, była dominującym obiektem. Górowała nad miastem i była widoczna z daleka, niczym Pałac Kultury i Nauki nad Warszawą. Jednak perspektywa, z jakiej się patrzy na świat z poziomu siodełka rowerowego, jest zupełnie inna niż zza kierownicy samochodu.
Katedra w Siedlcach © jarbla
Dzień 1/2016
Dzień 2/2016
Dzień 3/2016
Dzień 4/2016
Dzień 5/2016
Dzień 6/2016
Dzień 7/2016
Dzień 8/2016
Dzień 9/2016
Dzień 1/2017
Dzień 2/2017
Dzień 3/2017
Dzień 4/2017
Dzień 5/2017
Dzień 6/2017
Dzień 7/2017
Dzień 8/2017
Dzień 9/2017
Dzień 10/2017
Dzień 11/2017
Dzień 12/2017
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy, Szlaki rowerowe
Green Velo, etap I (9)
d a n e w y j a z d u
136.55 km
5.00 km teren
08:01 h
Pr.śr.:17.03 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
Dzień dziewiąty.
Cały podstawowy szlak Green Velo liczy ponad 1800km, a jego półmetek wypada w okolicach Terespola. Tam też postanowiłem zakończyć mój pierwszy etap, a drugą połówkę przejechać w innym terminie.
Prawie cały czas jechałem drogami wojewódzkimi wzdłuż granicy z Białorusią. Stan nawierzchni dróg był różny, czasem całkiem niezły, innym razem kiepski. W dwóch miejscach szlak odbijał na boki. Pierwszym był Sobibór, do którego wiodła leśna droga pełna wybojów. Drugim miejscem były Kostomłoty, w których znajduje się cerkiew. Po drodze spotykało się całkiem sporo sakwiarzy.
W Terespolu kupiłem bilet do Warszawy. Czekając na pociąg, doszedłem do wniosku, że jestem jedynym Polakiem na dworcu (pomijając pracowników). Dominował język rosyjski. Oprócz Białorusinów widać też było Czeczenów.
***
Po przejechaniu połowy szlaku czas na małe podsumowanie oraz konstruktywne uwagi. :)
Samą ideę budowy takiego szlaku oceniam pozytywnie. Dobrze, że ktoś wpadł na taki pomysł i wykorzystał możliwość pozyskania dofinansowania finansowego z programów pomocowych Unii Europejskiej. Dzięki szlakowi dotarłem w miejsca, do których na pewno bym nie zawitał w innych okolicznościach. Została wybudowana infrastruktura, która - mam taką nadzieję - będzie jeszcze długo służyć na potrzeby rowerowej turystyki. Tym niemniej, jest kilka elementów które można by usprawnić.
- Kilkakrotnie natrafiałem na kabiny toaletowe zamknięte na klucz lub kłódkę. Przydałoby się częściej opróżniać pojemniki na odpady (w których dominują butelki po wódce i napojach). Na całej trasie spotkałem tylko jeden zbiornik na wodę ale był on pusty (Leżajsk). Miło by było, aby z ławek i stolików w MOR-ach znajdujących się przy gruntowych drogach, chociaż raz na rok ktoś karcherem zmył kurz. Ale w ostatnim zdaniu chyba za daleko rozpędziłem się z oczekiwaniami. :) Do tego dodałbym nietrafioną lokalizację części MOR-ów.
- Tablice informacyjne w obecnej formie są mało przydatne - wszędzie są te same informacje. Gdyby to ode mnie zależało, zawartość tablic podzieliłbym na dwie części. Na pierwszej byłyby informacje o charakterze ogólnym i wspólne dla całego szlaku. Na drugiej ważne informacje lokalne: dokładna mapa najbliższej okolicy z zaznaczonym przebiegiem szlaku (plus punkt "Tu jesteś"), lokalami gastronomicznymi, sklepami spożywczymi, a przede wszystkim z miejscami noclegowymi. Dobrze, jakby do tych ostatnich był również podany gdzieś z boku numer telefonu. Jest to o tyle istotne, bowiem czasami szlak jest poprowadzony w taki sposób, że przez kilkadziesiąt kilometrów nie ma szans na dotarcie do takiego obiektu. Od mijanych rowerzystów, słyszałem historię o tym, że w upalny dzień ludzie zachodzili do prywatnych domów prosząc o wodę!
- Nie rozumiem dlaczego Green Velo nie przebiega przez Zamość, którego stare miasto jest uważane za perłę renesansu, a do tego wpisaną na listę UNESCO. Jazda po okolicznych polach nie jest satysfakcjonującą rekompensatą.
- W pewnych miejscach szlak nie powinien być absolutnie poprowadzony w obecnej formie, ze względu na fakt, że po deszczu drogi są nieprzejezdne. Myślę tu w szczególności o województwie lubelskim. Nie wiem z czego to wynika ale jest zauważalna różnica w sposobie wytyczenia, jak i oznaczenia, szlaku w różnych regionach. Z trzech przejechanych województw, najlepiej - w mojej opinii - sprawa wygląda w województwie świętokrzyskim.
- Mapa na stronie moblilnej jest za ciężka, ładuje się długo, a w miejscach ze słabym zasięgiem wcale. O aplikacji nie będę się wypowiadał, bowiem używam telefonu z systemem operacyjnym BlackBerry 10OS. Dało się ją uruchomić ale bez usług google.
Mimo pewnych niedociągnięć i błędów, ja ze swojej strony polecam przebycie Green Velo. Ale musi temu towarzyszyć świadomość, że w trasie trzeba być przygotowanym na pewne niedogodności. Ja z pewnością w niedalekiej przyszłości (może we wrześniu), postaram się przejechać pozostałą część Green Velo z Terespola do Elbląga.
Green Velo, Wola Uhruska © jarbla
Green Velo, Wola Uhruska © jarbla
Green Velo, Wola Uhruska © jarbla
Green Velo, Wola Uhruska © jarbla
Green Velo, Wola Uhruska © jarbla
Green Velo, Wola Uhruska © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo, Włodawa , Pomnik Sapera © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo, Sławatycze © jarbla
Green Velo, cerkiew, Sławatycze © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo, cerkiew, Kostomłoty © jarbla
Green Velo, cerkiew, Kostomłoty © jarbla
Green Velo, cerkiew, Kotomłoty © jarbla
Green Velo, obelisk, Terespol © jarbla
Warszawa, Most Północny © jarbla
Jadąc drogą rowerową, pod wiaduktami Wisłostrady biegnącymi wzdłuż Wisły, napotkałem człowieka zagubionego w czasie i przestrzeni. Pytał się mnie dokąd dotrze idąc dalej po drodze rowerowej.
Dzień 1/2016
Dzień 2/2016
Dzień 3/2016
Dzień 4/2016
Dzień 5/2016
Dzień 6/2016
Dzień 7/2016
Dzień 8/2016
Dzień 9/2016
Dzień 1/2017
Dzień 2/2017
Dzień 3/2017
Dzień 4/2017
Dzień 5/2017
Dzień 6/2017
Dzień 7/2017
Dzień 8/2017
Dzień 9/2017
Dzień 10/2017
Dzień 11/2017
Dzień 12/2017
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy, Szlaki rowerowe
Green Velo, etap I (8)
d a n e w y j a z d u
121.85 km
20.00 km teren
08:19 h
Pr.śr.:14.65 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
Dzień ósmy.
Rano, na śniadaniu, ponownie spotkałem się z moim wczorajszym rozmówcą. Byliśmy jedynymi klientami o tak wczesnej porze w lokalu. Podeszła do nas pracownica lokalu, która wygłaszała bardzo negatywne opinie o Green Velo. Wskazywała, że na ten projekt poszły miliony złotych, a jedynym efektem było postawienie paru słupków w polu. Nie odpowiadałem, ale w głębi ducha
wtedy nie zgadzałem się z nią. Trasa miała kilka mankamentów ale mimo wszystko poczyniono sporo inwestycji. Niestety nadchodzący dzień miał przynieść sporo racji słowom tej pani. Ja oceniałem szlak z perspektywy dotychczas przejechanych ~600km, ona ze swojej najbliższej okolicy, a którą ja dopiero miałem poznać.
Dowiedzieliśmy się, że w MPR-ach można dostać rowerowe mapy najbliższej okolicy. Pracownica lokalu oznajmiła, że ciągle musi się wykłócać z ludźmi od Green Velo, bowiem ci ostatni niechętnie dostarczają takie mapki. Kiedyś wykładała je na ladzie ale ponieważ na ogół zabierali je klienci przyjeżdżający samochodami, więc je schowała i wydaje tylko rowerzystom na ich prośbę. Mój nowy kolega z Trójmiasta od razu poprosił o taką. Otrzymał mapę Green Velo opisaną... cyrylicą. Innych nie było. :) Ale i tak był zadowolony.
Lało całą noc. Gdy wyruszałem rowerem w drogę nadal siąpił mały deszcz. Szybko zjechałem z wyasfaltowanych dróg i przemieszczałem się po szutrach. Na początku było nawet znośnie. Dojechałem do rozgałęzienia na którym nie było oznaczeń. Skręciłem w prawo z dwóch powodów: prowadziła tam droga szutrowa będąca w o wiele lepszym stanie niż ta w lewo. Po drugie, trasa była ładniejsza krajobrazowo, bowiem wiodła wzdłuż brzegu jeziora.
Jednak myliłem się. :) Spece od Green Velo powiedli szlak wertepami w lewo, w pola, gdzie nic szczególnie do oglądania nie było. :)
Przejazd tego fragmentu był nie lada wyzwaniem. Koła zapadały się w podłożu po obręcze. Do tego miejscowe błocko, składające się z mieszani gliny i czegoś podobnego do lessu, kompletnie oblepiało rower i nie chciało odpadać. Wtedy przypomniałem sobie słowa pracownicy zajazdu z poranka: "wzięli za to miliony a jedyne co zrobili to poustawiali parę słupków w polu". Teraz przyznawałem jej rację... Mimo wczesnej pory, było widać, że grupa rowerzystów próbowała przejechać przede mną ten fragment i że nie dali rady. Można było spostrzec ślady butów odciśnięte w błocie gdy pchali swoje rowery. Ja się nie poddawałem i sapiąc jak parowóz jechałem dalej. Uśmiech na twarzy wywołała myśl: co by się działo na forum Mazovii, gdyby Zamana wytyczył taką trasę na swoim maratonie. :) Ale przyszedł moment, że koła zabuksowały i rower stanął. Zeskoczyłem. Do butów dostało się błoto, a ja nie byłem w stanie poruszyć roweru - w czasie takiej próby stopy odjeżdżały do tyłu, a aluminiowy rumak ani drgnął. Zajęło mi trochę czasu i sporo wysiłku, zanim się wyswobodziłem. Łańcuch, mimo, że poprzedniego wieczoru naoliwiony, rzęził okrutnie. Jakby tego było mało, w czasie robienia dokumentującej to foty, przewrócił mi się rower. W efekcie w endomondo włączyła się pauza, a ja spostrzegłem to po 20 kilometrach (stąd na mapie taka wyrwa w śladzie).
W rejonie Zalewu Nielisz spotkałem czwórkę rowerzystów. To właśnie oni męczyli się z tą trasą przede mną. Tym niemniej rowerki mieli czyste i lśniące. Z błotem poradzili sobie w ten sposób, że zajechali do pierwszego napotkanego gospodarstwa i poprosili gospodarza o umożliwienie umycia swoich bicyklów wodą z szlaucha. Mi to samo radzili. Pierwszy gospodarz jakiego napotkałem, oznajmił, że szlauch ma schowany w szopie i trochę potrwa zanim go wyciągnie, więc zrezygnowałem i kazałem mu go nie szukać. Drugi oznajmił, ze jedzie kosić i w ogóle gadał od rzeczy. :) Więcej nie szukałem. :)
Ponieważ nie mogłem słuchać dźwięków, jakie wydawał z siebie układ napędowy, zatrzymałem się w MOR-ze zlokalizowanym przed Krasnymstawem i naoliwiłem łańcuch. Siedziałem kilkadziesiąt minut i czekałem, aż olej przeniknie między sworznie a pierścienie łańcucha. Wtedy podjechało do mnie małżeństwo ze Śląska podróżujące na rowerach ze swoją córką w przyczepce. Wymieniliśmy się doświadczeniami, przebytymi przygodami, lokalizacjami ewentualnych noclegów itp. O ile ja jechałem dokładnie tak jak była wyznaczona trasa, to oni raczej luźno trzymali się szlaku, np. omijali wszystkie gruntowe fragmenty.
Spore fragmenty szlaku miedzy Krasnymstawem a Chełmem to według mnie nieporozumienie. Jest on tu poprowadzony fatalnie, po wertepach, piachach i drogach gruntowych zarośniętych trawą. Drogi są rozjeżdżone przez ciągniki z potężnymi koleinami, w których tworzą się zastoiska z wodą. Oczywiście po drodze nie ma MOR-ów, w których można by odsapnąć, choć niektóre miejsca, zwłaszcza nad zbiornikami wodnymi, aż się o to prosiły ze względów krajobrazowych.
Dojechałem do Chełma. Tak fatalnie jeżdżących kierowców, jak w tym mieście, dawno nie widziałem. Ale najgorsze było to, że szlak nagle urwał się. W mieście naliczyłem chyba ze trzy gigantyczne tablice informujące o tym ile to środków przeznaczono na wytyczenie Green Velo, natomiast nie było żadnych oznaczeń jak jechać. Straciłem dużo czasu zanim odnalazłem drogę i opuściłem miasto.
Jechałem leniwie na północ, już trochę zmęczony przeżyciami całego dnia. Po drodze minąłem jeden MOR w którym nic nie było. Pewne ktoś przywłaszczył sobie wszystkie gadżety...
Dojechałem do Woli Uhuruskiej, w której wynająłem pokój na noc. W sumie było to pierwsze od Chełma miejsce, gdzie można było taką rzecz uczynić. Wieczór upłynął na pspożywaniu piwa i oglądaniu meczu piłki nożnej na Euro 2016.
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Dzień 1/2016
Dzień 2/2016
Dzień 3/2016
Dzień 4/2016
Dzień 5/2016
Dzień 6/2016
Dzień 7/2016
Dzień 8/2016
Dzień 9/2016
Dzień 1/2017
Dzień 2/2017
Dzień 3/2017
Dzień 4/2017
Dzień 5/2017
Dzień 6/2017
Dzień 7/2017
Dzień 8/2017
Dzień 9/2017
Dzień 10/2017
Dzień 11/2017
Dzień 12/2017
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy, Szlaki rowerowe
Green Velo, etap I (7)
d a n e w y j a z d u
140.25 km
10.00 km teren
08:18 h
Pr.śr.:16.90 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:29.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
Dzień siódmy.
Tego dnia opuściłem Podkarpacie i wjechałem na teren województwa lubelskiego. Po drodze minąłem cerkiew w Woli Żmijewskiej oraz kilka krzyży opisanych cyrylicą. Kilkadziesiąt kilometrów trasa wiodła przez lasy.
Już na terenie Lubelskiego, dojechałem do miejscowości Susiec. Pozytywnie zaskoczył mnie fakt, że widziało się bardzo dużo ogłoszeń o kwaterach do wynajęcia i agroturystyce. Szlak powinien być właśnie tak poprowadzony, by w ciągu dnia mijać kilka takich lokalizacji na trasie. Następną miejscowość z kwaterami był Zwierzyniec. Stosunkowo dużo było szutrów, a nawet zwykłych leśnych piaskowych dróg.
Kolejną rzeczą rzucająca się w oczy, były tablice informacyjne. Były one gorszej jakości w stosunku do tych z np. województwa świętokrzyskiego. Obraz na nich był mniej ostry, wyraźna była pikseloza. Niby sprawa błaha ale zwracająca uwagę.
Przed Szczebrzeszynem, w miejscowości Klemensów, zatrzymałem się na noc w zajeździe opisanym jako MPR, czyli Miejsce Przyjazne Rowerzystom. Wypatrzył mnie tam inny rowerzysta, jak się później okazało z Trójmiasta. Do późna w nocy prowadziliśmy rozmowy na przeróżne tematy, najpierw wymieniając się uwagami na temat Green Velo, później ogólnymi tematami rowerowymi, a na koniec poruszaliśmy tematy kompletnie nie związane z rowerowaniem. Wypiliśmy sporo piwa i rozmawiało nam się bardzo dobrze do momentu, gdy rozmowa zeszła na temat muzułmańskich uchodźców napływających do Europy. Tutaj mieliśmy rozbieżne opinie (ja wskazywałem uwagę na zagrożenia jakie mogą płynąć z tego faktu). Mój rozmówca próbował przekonać mnie do zmiany zdania. Gdy to mu się nie udało rozmowa się usztywniła, przestała kleić, więc rozeszliśmy się do swoich pokojów. :)
W nocy grzmiało, widać było błyski na horyzoncie, a niedługo później zaczął padać deszcz.
Green Velo © jarbla
Cerkiew Opieki Najświętszej Maryi Panny w Wólce Żmijowskiej, z lat 1894 - 1896.
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Akt chuligański: pozrywane tabliczki ze słupków.
Green Velo © jarbla
Szlaban na trasie. :)
Green Velo © jarbla
Z całego opisu rozumiem tylko, ze chodzi o rok 1848.
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Kolejny krzyż z napisami w we wschodnim języku.
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Już 617km trasy Green Velo za mną... (+ ~180km na dojazd do Końskich).
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Kargul i Pawlak witają w Suscu.
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Praca artystyczna na terenie Roztoczańskiego Parku Narodowego, w okolicach Zwierzyńca. Po drodze mijało się jeszcze kilka takich miejsc.
Dzień 1/2016
Dzień 2/2016
Dzień 3/2016
Dzień 4/2016
Dzień 5/2016
Dzień 6/2016
Dzień 7/2016
Dzień 8/2016
Dzień 9/2016
Dzień 1/2017
Dzień 2/2017
Dzień 3/2017
Dzień 4/2017
Dzień 5/2017
Dzień 6/2017
Dzień 7/2017
Dzień 8/2017
Dzień 9/2017
Dzień 10/2017
Dzień 11/2017
Dzień 12/2017
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy, Szlaki rowerowe
Green Velo, etap I (6)
d a n e w y j a z d u
116.84 km
20.00 km teren
07:43 h
Pr.śr.:15.14 km/h
Pr.max:29.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
Dzień szósty.
Namiot spakowany i ruszamy w drogę. Najpierw wzdłuż Sanu a później po okolicznych górach. Na niektórych wzniesieniach aż się prosiło aby ustawić MOR-y, choćby dla widoków jakie się rozpościerały. Już pominę fakt, że po wielokilometrowej jeździe w górach, byłoby to szczególnie wskazane. Niestety nic takiego nie miało miejsca... O ile pamięć mnie nie myli, dopiero w Krzywczy natrafiłem na pierwszy MOR, który był wciśnięty między domami jednorodzinnymi. Taka lokalizacja jest kompletnie bez sensu, bowiem w terenie zabudowanym zawsze znajdzie się jakieś schronienie. Ideą tworzenia takich punktów było m. in umożliwienie rowerzystom schronienie się przed deszczem.
Minąłem Przemyśl za którym skończyły się duże wzniesienia. Napotykałem coraz dłuższe odcinki szutrowe. Na ogół ich jakość była dobra lub dostateczna ale niestety były fragmenty kiepskie, rozjeżdżone przez ciągniki bądź inny sprzęt rolniczy. Z tego rejonu zapamiętam porozprowadzane wszędzie kable. Na odcinku wielu kilometrów napotykało się przewody w wielu zaskakujących miejscach, jak w środku lasu, na polu, łące. Był to rejon badań prowadzony przez jakiś zakład geofizyki.
Dominowały wielokilometrowe monotonne odcinki. Dojechałem do miejscowości Wielkie Oczy, gdzie w domu weselnym zapłaciłem za nocleg śmieszne pieniądze (chyba to było 25zł). Oprócz mnie zatrzymało się tam dwóch innych rowerzystów, starszych panów, którzy dojechali pociągiem do Przemyśla i stamtąd wyruszyli w drogę. Porozmawialiśmy trochę i wymieniliśmy się doświadczeniami. Ogólnie oceniając, coraz więcej napotykałem sakwiarzy.
Green Velo © jarbla
Opuszczona cerkiew Narodzenia NMP w Krzywczy.
Green Velo © jarbla
Pomnik poświęcony Orlętom Przemyskim.
Green Velo © jarbla
Linowa kładka na Sanie w miejscowości Niziny.
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Gorszy fragment do przejechania.
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
W miejscowości Budzyń ptaszek założył gniazdo w MOR-ze.
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Często przez cały dzień taki towarzyszył mi widok. Droga przez kompletne pustkowie, tylko łąki, pola i las dookoła. Przez wiele kilometrów nie napotykałem żadnych zabudowań ani ludzi, poza z rzadka przejeżdżającymi samochodami.
Green Velo © jarbla
Pomnik w Wielkich Oczach.
Dzień 1/2016
Dzień 2/2016
Dzień 3/2016
Dzień 4/2016
Dzień 5/2016
Dzień 6/2016
Dzień 7/2016
Dzień 8/2016
Dzień 9/2016
Dzień 1/2017
Dzień 2/2017
Dzień 3/2017
Dzień 4/2017
Dzień 5/2017
Dzień 6/2017
Dzień 7/2017
Dzień 8/2017
Dzień 9/2017
Dzień 10/2017
Dzień 11/2017
Dzień 12/2017
Kategoria Górki, Ponad 100km jednego dnia, Sakwy, Szlaki rowerowe
Green Velo, etap I (5)
d a n e w y j a z d u
125.24 km
20.00 km teren
09:04 h
Pr.śr.:13.81 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
Dzień piąty.
Było upalnie, zwłaszcza na początku dnia, gdy przejeżdżałem przez Rzeszów. Później było z kolei niesamowicie wietrznie. Tego dnia zaczęły się solidne wzniesienia. :)
Jak najszybciej chciałem pokonać Rzeszów. Początkowo wszystko przebiegało w miarę sprawnie ale później zaczęły się kłopoty. Niektóre tabliczki były poprzekręcane, inne pourywane, w efekcie czego nadłożyłem trochę drogi. Ale ostatni etap, wzdłuż Wisłoki, mógł sprawiać przyjemne wrażenie.
Green Velo na odcinku kilkudziesięciu kilometrów za Rzeszowem jest słabo oznakowane. Tabliczek jest mało, a czasami w ogóle ich brakuje na newralgicznych punktach. Natomiast później, gdy jedzie się wzdłuż Sanu oznaczeń jest bardzo dużo. Czasami miało się wrażenie, że aż za dużo, uwzględniając fakt, że za bardzo nie ma gdzie odbić na bok. Szczególnie mocno dały mi się we znaki górki w okolicach Hermanowa. Na jedno wzniesienie wjeżdżałem trzy razy (!) zanim znalazłem właściwą drogę (trzeba było zjechać z asfaltowej drogi na szutrówkę, ale żadne oznaczenia na to nie wskazywały). Do tego wiał niesamowicie mocny wiatr; dwa razy o mało mnie nie przewrócił!
Trasa była poprowadzona bocznymi drogami. Przez kilkadziesiąt kilometrów nie napotkałem ani jednego sklepu. Chwilami było monotonnie. Po wieczór próbowałem znaleźć jakiś obiekt noclegowy ale nie było na to szans. W poszukiwaniu takowego, przejechałem kilkanaście miejscowości ale nigdzie nic interesującego mnie nie znalazłem. Napotkani miejscowi oznajmiali, że u nich obiektów agroturystycznych nikt nie prowadzi. Jest to trochę zaskakujące, bowiem rejon wzdłuż Sanu - do którego dotarłem w drugiej części dnia - jest naprawdę urokliwy, do tego otoczony z obu brzegów rzeki niedużymi górami. Wydaje się, ze byłoby to bardzo dobre miejsce do spędzania wolnego czasu, zarówno na wędrówki piesze, jak i jazdę rowerami MTB. Tym bardziej, ze w wysokich Bieszczadach, zarząd parku narodowego wprowadził zakazy jazdy dla rowerów. Ale miejscowym jakoś brak smykałki do interesów.
W okolicach Jawornika Ruskiego, cały zlany potem, mozolnie wspinałem się serpentynami na górę. Otoczył mnie wtedy rój much. Było ich kilkadziesiąt, atakowały we wszystkie możliwe miejsca, a ja nie miałem jak się przed nimi bronić. Podłe bestie. :)
Namiot rozbiłem obok lasu. W nocy, w całkiem niedalekiej odległości, padł strzał. Pewnie był to kłusownik albo myśliwy.
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Ławki i stół były kompletnie zakurzone. Odechciało mi się na nie siadać.
Green Velo © jarbla
Green Velo © jarbla
Ruiny zamku Kmitów w Dąbrówce Starzeńskiej z XVI wieku. Obiekt wysadzony w powietrze przez głąbów z UPA w 1945 roku.
Green Velo © jarbla
Cerkiew w Jaworniku Ruskim.
Green Velo © jarbla
Dzień 1/2016
Dzień 2/2016
Dzień 3/2016
Dzień 4/2016
Dzień 5/2016
Dzień 6/2016
Dzień 7/2016
Dzień 8/2016
Dzień 9/2016
Dzień 1/2017
Dzień 2/2017
Dzień 3/2017
Dzień 4/2017
Dzień 5/2017
Dzień 6/2017
Dzień 7/2017
Dzień 8/2017
Dzień 9/2017
Dzień 10/2017
Dzień 11/2017
Dzień 12/2017
Kategoria Górki, Ponad 100km jednego dnia, Sakwy, Szlaki rowerowe
Green Velo, etap I (4)
d a n e w y j a z d u
159.94 km
10.00 km teren
09:43 h
Pr.śr.:16.46 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
Dzień czwarty.
Szybki przejazd przez Sandomierz. Trasa została wytyczona obok kilku zabytkowych obiektów, a później można było mieć widok na starówkę.
Po krótkiej chwili znalazłem się na terenie województwa podkarpackiego. Pierwsze co rzuciło się w oczy to gorsze oznaczenie szlaku. Nie było już znaków informujących z wyprzedzeniem, że nastąpi zmiana kierunku jazdy. Ba, często nie było znaków informujących o potrzebie zmiany kierunku jazdy. Bywało, że po dotarciu do skrzyżowania trzeba było wjechać na nie i dopiero wtedy rozglądać się w prawo i lewo w poszukiwaniu właściwego kierunku jazdy. Duży regres w porównaniu do poprzednich dni...
Drugim zaskoczeniem był fakt, że województwo podkarpackie, na północ od Rzeszowa, jest zaskakująco płaskie. W województwie świętokrzyskim, chwilami były już sporawe przewyższenia, a na horyzoncie widniały jeszcze wyższe górki. Tutaj było płasko jak na Mazowszu. Częściej zdarzały się odcinki szutrowe. Również bezludne przeloty pomiędzy miejscowościami, stawały się dłuższe. Coraz rzadziej napotykało się sklepy spożywcze, a miejsc do noclegu w ogóle.
Minąłem Łańcut. Green Velo w tym mieście został wytyczony dziwacznie. Najpierw jechało się opłotkami, później przez rejon przemysłowy, następnie obok stacji PKP, by po chwili znaleźć się poza miastem. Wprawdzie po drodze była możliwość zjechania na szlak łącznikowy, który zapewne umożliwiał dostanie się do miejsc wartych zwiedzenia, ale według mnie powinno być na odwrót. To główny szlak powinien być poprowadzony obok zabytków, a szlak łącznikowy umożliwić dostanie się do stacji kolejowej. Było już późno, więc nie zjechałem na szlak łącznikowy, a bardziej skupiony byłem na znalezieniu jakiegoś miejsca do noclegu. Takowego nie znalazłem, więc nie pozostało mi nic innego jak rozbicie namiotu gdzieś po drodze.
Nie napotykało się już w regularnych odstępach miejsc przeznaczonych na odpoczynek dla rowerzystów. Odległości między MOR-ami były przypadkowe, raz były dość znaczne, innym razem stosunkowo małe. Ponadto odnosiło się wrażenie, że często władze wsi i miasteczek, wykorzystały projekt aby bezkosztowo nabyć u siebie taki obiekt dla miejscowej młodzieży, w którym mogłaby spędzać wolny czas.
Sandomierz © jarbla
Sandomierz © jarbla
Sandomierz © jarbla
Wisła w Sandomierzu © jarbla
Pomnik w Radomyślu © jarbla
Na szlaku Green Velo, Podkarpacie © jarbla
Rzeczyca Okrągła, pomnik Adama Mickiewicza © jarbla
Ulanów, MOR © jarbla
Ulanów, MOR © jarbla
Rudnik Nad Sanem © jarbla
Polne Green Velo © jarbla
Leżajsk © jarbla
Leżajsk, MOR © jarbla
Zbiornik w którym powinna być woda. Nie wiem czy w tym roku ktokolwiek ją uzupełniał.
Stare Modrzewie © jarbla
Ruiny na szlaku © jarbla
Żołynia, pomnik © jarbla
Żołynia, pomnik © jarbla
Hodowla saren © jarbla
Dzień 1/2016
Dzień 2/2016
Dzień 3/2016
Dzień 4/2016
Dzień 5/2016
Dzień 6/2016
Dzień 7/2016
Dzień 8/2016
Dzień 9/2016
Dzień 1/2017
Dzień 2/2017
Dzień 3/2017
Dzień 4/2017
Dzień 5/2017
Dzień 6/2017
Dzień 7/2017
Dzień 8/2017
Dzień 9/2017
Dzień 10/2017
Dzień 11/2017
Dzień 12/2017
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy, Szlaki rowerowe
Green Velo, etap I (3)
d a n e w y j a z d u
122.74 km
5.00 km teren
07:15 h
Pr.śr.:16.93 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
Dzień trzeci.
Wróciłem się do miejsca, skąd zjechałem ze szlaku i ruszyłem w dalszą drogę. Na samym początku endo się wyłączyło i nim spostrzegłem ten fakt, przejechałem około dwóch kilometrów. Z mojego pobytu w Świętokrzyskim zapamiętam gzy. W rejonach zadrzewionych, wystarczyło zatrzymać się na chwilę, by całe chmary zaczęły atakować. Nigdy wcześniej nie widziałem takiej ilości tych robali.
Na terenie Świętokrzyskiego bardzo rzadko spotykało się sakwiarzy. O ile na późniejszych etapach widok rowerzystów z sakwami był dość częsty, to w tym województwie, wszystkich napotkanych turystów rowerowych mógłbym policzyć na palcach jednej ręki. Z jakichś powodów rejon ten jest omijany. O ile pamięć mnie nie myli, pierwszych spostrzegłem w Ujeździe obok ruin zamku Krzyżtopór.
Zatrzymywałem się na krótkie odpoczynki w kilku miejscach, m. in. w MOR-ze w Drogowlach. Punkt ten znajduje się na odludziu, na przeciw kościoła, którego budowę rozpoczęto w 1620 roku. Jeżeli chodzi o świętokrzyski etap Green Velo, podobało mi się, że ktoś zlokalizował MOR-y m. in. w takich klimatycznych miejscach.
Dojechałem do Sandomierza, gdzie przenocowałem.
Trasę Green Velo w Województwie Świętkorzyskim oceniam pozytywnie. Oznaczenie generalnie było bardzo dobre i tylko w kilku miejscowościach mogłoby ulec poprawie. Ja miałem kłopoty w Kielcach, Holendrach i Iwaniskach. MOR-y ustawione były w regularnych odstępach, ich lokalizacja wydawała się logiczna i odnosiło się wrażenie, że ktoś odpowiedzialny za ten temat przyłożył się do swojej pracy. Miało się odczucie, że wszystkie działania były podejmowane z myślą o rowerzystach.
Green Velo © jarbla
Kościół pw. św. Amdrzeja w Drogowlach. © jarbla
Green Velo © jarbla
Rakowiec, fontanna © jarbla
Ujazd, ruiny zamku Krzyżtopór © jarbla
Ujazd, ruiny zamku Krzyżtopór © jarbla
Ujazd, ruiny zamku Krzyżtopór © jarbla
Ujazd, ruiny zamku Krzyżtopór © jarbla
Dzień 1/2016
Dzień 2/2016
Dzień 3/2016
Dzień 4/2016
Dzień 5/2016
Dzień 6/2016
Dzień 7/2016
Dzień 8/2016
Dzień 9/2016
Dzień 1/2017
Dzień 2/2017
Dzień 3/2017
Dzień 4/2017
Dzień 5/2017
Dzień 6/2017
Dzień 7/2017
Dzień 8/2017
Dzień 9/2017
Dzień 10/2017
Dzień 11/2017
Dzień 12/2017
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy, Szlaki rowerowe
Green Velo, etap I (2)
d a n e w y j a z d u
132.66 km
5.00 km teren
08:09 h
Pr.śr.:16.28 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
Dzień drugi.
Wyruszyłem z Przysuchy. Wkrótce opuściłem Mazowsze, a następnie dotarłem do Końskich. Samo miasto okazało się większe niż myślałem i zajęło mi trochę czasu zanim odnalazłem początek szlaku. Od tego momentu zaczynała się moja właściwa przygoda z
Green Velo. Skorzystałem z pierwszego na trasie MOR-a, czyli Miejsca Obsługi Rowerzystów. Otwarta toaleta, zadaszona wiata, pojemniki na odpady, tablica informacyjna, stojaki na rowery... Pierwsze wrażenie na temat Green Velo było bardzo pozytywne.
Już na samym początku popełniłem błąd i zamiast skręcić w prawo, pojechałem prosto docierając do miejscowości Czerwony Most. Tam obfociłem jeden pomnik i się wróciłem. Pomyłka wynikała z faktu, iż tablica informująca o konieczności skrętu znajdowała się za odbijającą w bok drogą, a nie przed. Tym niemniej trzeba stwierdzić, że oznaczenie trasy było dobre. Również sposób poprowadzenia szlaku oceniałem pozytywnie. Trasa wiodła przeważnie drogami dla rowerów. Starano się więc poprowadzić ją w miarę bezpiecznie, a jednocześnie pokazać ciekawe miejsca (np. miejskie jezioro).
Wyjechałem z miasta. Na początku przemieszczałem się DDR-ami wzdłuż dość ruchliwych szos. Ścieżki rowerowe na początkowym etapie były zrobione niestety z kostki bauma ale były tez fragmenty całkiem nowe o nawierzchni asfaltowej. Znaki z wyprzedzeniem informowały, że niedługo będzie zmiana kierunku, potem znajdowały się znaki nakazujące zmianę kierunku, a zaraz potem potwierdzenie, że jesteśmy na dobrej drodze. Rewelacja! Również sporo było tablic informujących o MOR-ach, pobliskich szlakach rowerowych i innych sprawach. Jechało się przyjemnie. Prawie cały czas poruszałem się po nawierzchniach utwardzonych. Odcinków o innej nawierzchni było mało i na ogół fragmenty te były nie dłuższe niż 1km. Ale nawet one były dobrze przygotowane, z solidnie ubitym szutrem lub ubitymi drobnymi kamieniami, więc nie stanowiły one problemu nawet dla roweru wyprawowego. Po drodze mijałem MOR-y, które były ustawione w dość regularnych odstępach. Liczbę postojów robiłem według schematu: mijam trzy MOR-y, a następnym krótka pauza. Dało się zauważyć pierwsze mankamenty. Niestety zdarzało się, że toalety w MOR-ach były... zamknięte. Później kabiny WC pojawiały się coraz rzadziej.
Dotarłem do Kielc, w których trochę pobłądziłem. Najpierw zjechałem omyłkowo na szlak łącznikowy i dojechałem do stacji PKP, gdzie nastąpił koniec trasy. Musiałem się wrócić i trochę pokręcić aby odnaleźć właściwą trasę. Niestety w kilku kluczowych fragmentach brakowało tabliczek, przez co niepotrzebnie nakładałem drogi. Wyprzedzając przyszłe wypadki, napiszę, że przejazd przez wszystkie duże miasta nastręczał problemy, właśnie ze względu na problemy z oznaczeniami.
Wyjeżdżając z Kielc, ponownie zjechałem ze szlaku. Tym razem można powiedzieć, że wyszło mi to na dobre. Dojechałem do stacji Orlenu, gdzie zjadłem hotdoga. Poza mną nie było innych klientów. Sprzedawca zagadnął mnie i chwilę porozmawialiśmy. Okazała się, że jego szef też dużo jeździ na rowerze i kiedyś nawet przejechał nasz kraj dookoła, wzdłuż granic. Ale najważniejszą dla mnie informacją, był fakt, że po drugiej stronie drogi 73, kilkaset metrów dalej, też znajduje się stacja Orlenu, na terenie której można wynająć pokój na noc.
Tam też się udałem.
Pomnik, gdzieś po drodze © jarbla
Pomnik, gdzieś po drodze © jarbla
Końskie, Pomnik Tadeusza Kościuszki © jarbla
Końskie, Glorietta © jarbla
Końskie, Green Velo. No to zaczynamy :) © jarbla
Końskie, początek Green Velo © jarbla
Końskie, pierwszy MOR Green Velo © jarbla
Pomnik w miejscowości Czerwony Most © jarbla
Wysepka na Jeziorze Sielpia © jarbla
Miejsce Obsługi Rowerzystów (MOR), Straszów © jarbla
MOR, Straszów © jarbla
Runiny pałacu Tarłów w Podzamczu Piekoszowskim © jarbla
Budowla wzniesiona w latach 1649–1655.
Green Velo, Tabliczka z procentami © jarbla
Tablice, okolice Kielc © jarbla
Tablice, okolice Kielc © jarbla
Ławka Green Velo, Kielce © jarbla
Kielce © jarbla
Dzień 1/2016
Dzień 2/2016
Dzień 3/2016
Dzień 4/2016
Dzień 5/2016
Dzień 6/2016
Dzień 7/2016
Dzień 8/2016
Dzień 9/2016
Dzień 1/2017
Dzień 2/2017
Dzień 3/2017
Dzień 4/2017
Dzień 5/2017
Dzień 6/2017
Dzień 7/2017
Dzień 8/2017
Dzień 9/2017
Dzień 10/2017
Dzień 11/2017
Dzień 12/2017
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy, Szlaki rowerowe