Tour de Zalew Szczeciński (9)
d a n e w y j a z d u
113.13 km
0.00 km teren
07:28 h
Pr.śr.:15.15 km/h
Pr.max:40.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
9.06.2015
***
Pierwszym większym miastem, przez jakie przejeżdżałem dziewiątego czerwca, był Szczecinek. Zapamiętam go głównie ze względu na militarystyczne eksponaty; czołg T-34-85, działa ZIS-76, działa przeciwlotnicze i bunkry. W czasie Drugiej Wojny Światowej Sowieci prowadzili tu ciężkie boje przeciw Niemcom. Przejazd przez samo miasto zajął mi dość dużo czasu.
***
Tego dnia zjechałem z ważniejszych dróg i przez większość dnia chciałem przemieszczać się głównie drogami gminnymi. Oceniając te trasy po mapie wszędzie powinienem mieć nawierzchnię asfaltową. Do miejscowości Drawień tak było. Niestety później nawierzchnia asfaltowa znikła. Chcąc nie chcąc, musiałem jechać drogą piaskową przez las. Później droga rozgałęziła się a ja nie wiedziałem gdzie mam jechać. :) Zdałem się na los i wybrałem jedno rozgałęzienie (choć nie miałem słuszności czy kierunek jazdy jest dobry). Całkiem nieoczekiwanie dojechałem do rzeki (jak się okazało później była to Gwda). Było to bardzo ładne miejsce, a swoistego klimatu dodawał stary zniszczony most. Dalej przedzierałem się przez piachy, aż dojechałem do linii kolejowej. Stwierdziłem, że najszybszym sposobem wydostania się z lasu, będzie porzucenie leśnej drogi i jazda wzdłuż torów kolejowych. Tak też zrobiłem, chociaż chwilami musiałem włożyć sporo wysiłku by się przedzierać przez sypki piasek.
***
Droga powoli zaczęła się poprawiać. Sypki piasek zastąpił bardziej zbity, później droga zrobiła się żwirowa. Jechało się wyraźnie lżej. Niespodziewanie moim oczom ukazał się widok... czołgów, bojowych wozów piechoty i innej techniki wojskowej. Znalazłem się obok terenu 52 Batalionu Remontowego z Czarnego. Jadąc przed siebie dojechałem do głównej bramy jednostki, za którą był najciekawszy widok na stary sprzęt artyleryjski. Ale ponieważ wszędzie wisiały tabliczki zakazujące fotografowania, stał ochroniarz, więc nie wyciągałem aparatu fotograficznego.
***
Dalej jechałem lokalnymi drogami, na szczęście już nie miałem więcej przygód ze złym kierunkiem, bądź stanem nawierzchni. Zjechałem do mijanego po drodze lasu, w którym chciałem rozbić namiot. Miejsce wydawało się idealne ale moją uwagę szybko przykuły tabliczki ostrzegające przed... dzikimi pszczołami. Na początku zignorowałem tą wiadomość ale jadąc dalej tabliczki znowu się pojawiały. Zrezygnowałem i poszukałem innego miejsca.
Jedenaście poniższych zdjęć zostało zrobionych w Szczecinku.
Rzeka GWDA.
Czarne, 52 Batalion Remontowy.
Wyczechy
Stare Gronowo, Kościół pw. śśw. Piotra i Pawła
Okolice Radzimia
Okolice Radzimia
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy
Tour de Zalew Szczeciński (8)
d a n e w y j a z d u
125.47 km
0.00 km teren
07:59 h
Pr.śr.:15.72 km/h
Pr.max:34.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
8.06.2015
***
Leniwie dojechałem do Kołobrzegu, gdzie zjadłem zapiekankę i flądrę z grilla. Ta ostatni tak mi posmakowała, że zamówiłem jeszcze jedną porcję. Pokręciłem się trochę po porcie a następnie ruszyłem przed siebie. Wyjeżdżając z miasta zajechałem jeszcze na cmentarz wojenny.
***
W rejonie Gościna polskie lotnictwo prowadziło manewry. Długo było słychać huk, jaki wydawały z siebie silniki odrzutowe samolotów. Po drodze mijałem kilka DOL-i, czyli drogowych odcinków lotniskowych. Jeżeli przejeżdżacie prostym odcinkiem drogi przez las, i droga ta nagle rozszerza się, to najprawdopodobniej jesteście właśnie na DOL. Mają one w wypadku wojny pełnić rezerwowe miejsca do lądowań dla samolotów, w sytuacji, gdy lotniska będą zniszczone. Ja już je rozpoznaję bezbłędnie. :)
***
Później zaczęła się monotonna jazda przez pola aż do okolic Białogardu. Za Białogardem droga prowadziła głównie przez lasy. W okolicach Połczyna Zdroju minąłem lądowisko dla "leśnego" śmigłowca.
***
Kołobrzeg.
Białogard.
Białogard
Sadkowo, Gmina Tychowo.
Okolice Połczyn Zdrój. Leśny helikopter, lądowisko
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy
Tour de Zalew Szczeciński (7a i 7b)
d a n e w y j a z d u
74.51 km
0.00 km teren
05:20 h
Pr.śr.:13.97 km/h
Pr.max:33.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
7.06.2015
***
Zastanawiałem się jaką trasą wracać do domu. Czy objechać prawie całe wybrzeże i w okolicach Trójmiasta skierować się na południe, czy też wcześniej obrać południową drogę. Ponieważ na wschodnie wybrzeże jeździłem już wcześniej rowerem (o innych środkach transportu nie wspominając), zdecydowałem, że dojadę tylko do Kołobrzegu i stamtąd skieruję się na południe. Dzięki temu, prawie cały czas, miałem przejeżdżać przez dziewicze dla mnie rejony.
***
Ten dzień miał być lajtowy. Jechałem powoli mijając miejscowości rybacko-turystyczne.
***
Można dojść do wniosku, że mieszkańcy Mazowsza nad morze jeżdżą głównie na wschodnie wybrzeże, zaś Rewal i okolice to destynacja mieszkańców Wielkopolski. W Rewalu, w knajpce, zamówiłem dorsza i piwo. W czasie konsumpcji, mój stolik został zbombardowany przez mewy. Szczęśliwie nic nie wpadło do talerza. :)
***
Pierwszy raz (i jedyny) zaniemogło endomondo w Samsungu Solid B2710. Włączyłem pauzę ale po powrocie z posiłku. aplikacja była wyłączona.Stąd zapis trasy w dwóch częściach.
***
W okolicznym pejzażu mocno wyróżniał się kościół w Trzebiatowie, górując nad okolicą. Był widoczny z odległości wielu kilometrów.
***
W pierwszym wpisie, napisałem o piosence Czerwony Gitar, która mnie prześladowała na początku wyprawy. Historia ta miała dalszy ciąg. W okolicach Trzebiatowa natknąłem się na człowieka jadącego rowerem. Rower ten miał zamontowany na przedzie koszyk, w którym znajdował się stary magnetofon. Gdy go pierwszy raz mijałem tego rowerzystę, leciała piosenka "Tak bardzo się starałem". I znowu zaczęła mnie ona prześladować. Mimowolnie znów ją nuciłem. Choć tym razem ta inwazja na mój umysł już nie była tak intensywna jak za pierwszym razem i szybciej się wypaliła. :) Gdy drugi raz wyprzedzałem tego człowieka można było usłyszeć twórczość Karin Stanek.
***
Nocowałem na polu namiotowym w Dźwirzynie. Dopiero przy załatwianiu formalności okazało się, że nie zabrałem ze sobą dowodu osobistego. Do tamtego momentu nie byłem tego świadomy...
***
Zachód słońca spędziłem na plaży. I tu muszę napisać negatywną rzecz o Dźwirzynie: nigdzie na plaży, oraz jej okolicach, nie było toalet. Ponadto, plaża jest odgrodzona od pobliskich drzew siatką. Więc załatwiać potrzeby fizjologiczne można było albo w morzu, albo na widoku, na plaży. Jedno bardziej skryte zejście z plaży, było pokryte fekaliami i ogromną ilością zużytego papieru toaletowego. Niezbyt dobrze to świadczy o włodarzach miejscowości.
***
Kotwica-pomnik, pamięci tych, którzy stracili życie na morzu, Dziwnów.
Dziwnów, port.
Dziwnów, pomnik zwycięstwa.
Dziwnówek, pomnik.
Poniżej Rewal.
Rzeźba rybaka, Rewal
Trzebiatów ratusz
Trzebiatów kościół.
Mijając po drodze.
Dźwirzyno, plaża.
Kategoria Sakwy
Tour de Zalew Szczeciński (6)
d a n e w y j a z d u
145.49 km
0.00 km teren
08:01 h
Pr.śr.:18.15 km/h
Pr.max:42.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
6.06.2015
***
W poprzednim wpisie pisałem o Policach jako o dużym - choć mało znanym - polskim porcie towarowym. Szóstego czerwca 2015 roku dojechałem do miejscowości, która swego czasu była największym w naszym kraju portem pasażerskim, czyli... Nowego Warpna. :) Było to w okresie poprzedzającym wejście Polski do UE. W tamtym czasie tabuny "mrówek" pływały stateczkami między Polską a Niemcami i w trakcie rejsu robiły zakupy w sklepach wolnocłowych. Ale to już dawne dzieje.
***
Między Nowym Warpnem a Altwarp pływa niemiecki stateczek, którym, za małe pieniądze (chyba 20zł), można przepłynąć z jednego kraju do drugiego. Jak widać na poniższych zdjęciach korzysta z tej formy przeprawy wielu turystów na rowerach. Pasażerowie po połowie byli Polakami i Niemcami.
***
załogę statku stanowiło małżeństwo. Niemka zainteresowała się moją opalenizną i oferowała nawet krem do posmarowania. Uprzejmie podziękowałem. Ale później wygłosiła krytyczny komentarz na temat zakurzenia mojego roweru... Wytłumaczyłem, że jestem już tydzień w podróży...
***
Na początku niemieckie drogi rowerowe zrobiły na mnie duże wrażenie. Wyasfaltowane, oznaczone dużymi tablicami, tak, że nie sposób zabłądzić. Później nawierzchnia, po jakiej były one prowadzone, była różna. Czasami były to asfalty, innym razem kostka brukowa albo drogi gruntowe. Wiedziony szlakiem wjechałem na teren parku narodowego (?). Pełno ptactwa, dzikie gęsi z pislakami przecinały drogę i w ogóle nie bały się ludzi. Trochę kontrastowały z tym widokiem martwe drzewa, uśmiercone przez odchody wydalane przez kormorany.
***
Od razu rzucał się w oczy inny stosunek kierowców do rowerzystów. Ci pierwsi zachowywali większą ostrożność i kulturę. Czasami czułem się dziwnie, gdy kierowca zatrzymywał się dwadzieścia metrów przede mną i czekał aż przejadę. Dopiero wtedy skręcał. Nie nawykłem do takiego traktowania, więc czułem się trochę dziwnie. :D
***
Przejazd przez Ankalm był trochę ciężki z powodu remontów. Całe centrum miasta było rozkopane.
***
Wracałem do Polski i trochę się spieszyłem. Drogi rowerowe, które na początku zachwycały, zaczęły jednak trochę irytować. Wszystko przez fakt, że nie biegły najkrótszą trasą między miastami, tylko były poprowadzone zygzakami między lokalnymi atrakcjami, przez co trzeba było nadrabiać wiele kilometrów. W pewnym momencie porzuciłem szlak i wróciłem na główną szosę. Miałem dość kluczenia po polach i chciałem jak najszybciej dojechać do granicy.
***
Dojechałem do Świnoujścia, które okazało się zaskakująco duże. Osiedle z jedenastopiętrowymi blokami, z dużej płyty, można by pomylić z jakimś osiedlem, np. w Warszawie. Przeżyłem tu też małe deja vu. Miałem wrażenie, że cofnąłem się piętnaście lat wstecz i znalazłem na stadionie dziesięciolecia w Warszawie. Obskurne budki, budki szczęki a nawet łóżka polowe. Wszędzie napisy zigaretten...
***
Drugi raz przepłynąłem się w tym dniu statkiem, tym razem bezpłatnie promem. Napotkałem słynne dziki, które przed przeprawą podchodzą do ludzi po jedzenie. Raz takiego zwierzaka minąłem w odległości jednego metra. Były zaskakująco chude jak na taki sposób zdobywania pożywienia. W moim wyobrażeniu powinny być bardziej spasione. :)
***
Wjechałem na krajową dziesiątkę. Od razu jechało się raźniej. Swojsko. :D. Droga miała solidne pobocze (na niemieckich tego nie uświadczyłem) i wiedziałem, że wiedzie prosto do obranego celu. Tego dnia, po polskiej stronie, spotkałem kilku sakwiarzy (zarówno Polaków jak i Niemców).
***
Rozbiłem się na polu namiotowym w Wisełce. Nazwa pasuje raczej do miejscowości w górach niż zachodniego wybrzeża. Taka ciekawostka.
***
Przed Nowym Warpnem
Poniżej na kilku zdjęciach Nowe Warpno.Ueckermunde.
Na szlaku.
Ankalm:
Kierujemy się w stronę Świnoujścia.
Granica
Międzyzdroje.
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy
Tour de Zalew Szczeciński (5)
d a n e w y j a z d u
125.02 km
0.00 km teren
07:29 h
Pr.śr.:16.71 km/h
Pr.max:32.00 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
5.06.2015
***
Tego dnia miałem dojechać jak najbliżej granicy i tam się rozbić na noc. Wszystko po to aby w Niemczech znaleźć się już z samego rana. Dystans nie był duży do pokonania ale do przejechania był Szczecin. A z doświadczenia wiem, że przejazd przez dużą aglomerację czasami potrafi zająć znacznie więcej czasu w stosunku do planów.
***
Nie znam tych okolic ale studiując mapy nabrałem przeświadczenia, że dojazd rowerem ze strony centralnej Polski, wprost do Szczecina, jest trochę kłopotliwy. Z jednej strony nie chciałem jechać krajową dziesiątką ale z drugiej strony brakowało alternatywnych lokalnych dróg. Ostatecznie stwierdziłem, że jedynym wyjściem będzie nadłożenia drogi, i po przejechaniu Stargardu Szczecińskiego, skierowanie się na północ by następnie skierować się na południe w kierunku dzielnicy Dąbie.
***
Przejeżdżając przez lasy dogonił mnie lokalny cyklista, który dostosował się do mojego tempa i towarzyszył mi do samych granic Szczecina. Po drodze rozmawialiśmy na różne tematy takich jak lokalne wyścigi MTB, ogólnie o rowerach, nieruchomościach, emigracji itp.
***
Minąłem granice miasta. W pewnym miejscu zatrzymałem się aby zmienić mapę. Podszedł do mnie chłopak i sam zaczął tłumaczyć jak mam jechać dalej. Miłe z jego strony. To na co zwróciłem uwagę, to jakby nie traktował tej dzielnicy jako części miasta. Mówił "...pojedziesz w kierunku Szczecina..." , "...kieruj się na Szczecin..." i tym podobne, mimo, że już od dobrych kilku kilometrów, znajdowałem się na terenie tego miasta. Widać dla miejscowych Dąbie to nie jest prawdziwy Szczecin. :)
***
O Policach słyszałem, że to mało znany ale jednak duży port morski, z ilością przeładunków plasującym go chyba na czwartym miejscu w kraju (może ktoś to sprawdzi ;)). Zakłady azotowe wyglądały na duże, natomiast sam port sprawiał wrażenie przystani dla łódek. Widziałem jeden statek, który stał dosłownie w szuwarach.
***
Rozbiłem namiot na łące obok krzaków wierzby. Dopiero później zwróciłem uwagę, że gałęzie były poobgryzane przez bobry i były to świeże ślady. Przed snem widziałem jeszcze w niedalekiej odległości jelenie. W nocy jeden osobnik wydawał z siebie głośne dźwięki i nie pozwalał zasnąć. Z kierunku wierzb też dochodziły trzaski i tuptania zwierząt. Stałem się też obiektem ataku kleszczy: następnego poranka wyciągnąłem z siebie dwa takie osobniki.
***
Kościół mijany po drodze.
Sześć poniższych zdjęć ze Stargardu Szczecińskiego.
Kościół św. Apostołów Piotra i Pawła we wsi Grzędzice (z XV wieku).
Poniżej kolejne dwa kościoły mijane po drodze.
Barka "Karolina"
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy
Tour de Zalew Szczeciński (4)
d a n e w y j a z d u
144.00 km
0.00 km teren
08:52 h
Pr.śr.:16.24 km/h
Pr.max:38.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
4.06.2015
***
Upały nie ustępowały. W okresie poprzedzający moją wyprawę, sporo już jeździłem na rowerze, tak, że dorobiłem się pewnej opalenizny. Dlatego sądziłem, że skóra jest już w zabezpieczona przed ewentualnymi oparzeniami słonecznymi. A jednak wielogodzinne pedałowanie na asfalcie, w temperaturze ~30*C, sprawiło, że nawet moja wcześniejsza opalenizna nie stanowiła dostatecznej ochrony. Co tu dużo mówić, nabawiłem się oparzeń. Mimo panującego gorąca musiałem więc jechać w bluzie z długimi rękawami. Czułem lekki światłowstręt.
***
Tego dnia pierwszy raz spotkałem na swojej drodze innego sakwiarza. Był dość oryginalnie ubrany: miał na sobie długie spodnie, długą bluzę i czapkę arafatkę która zakrywała nie tylko głowę, ale również kark i szyję. On oparzeń słonecznych na pewno się nie nabawił...
***
Pierwszym mijanym miastem był Czarnków, sprawiający sympatyczne wrażenie. Miasto zadbane i ładnie wyglądające.
***
Wjechałem na teren województwa Lubuskiego i przeżyłem duże zaskoczenie: już dawno nie przemieszczałem się po tak marnych drogach! W mediach mówi się o podziale na Polskę A i B, zachodnią część naszego kraju podaje jako tę lepiej rozwiniętą. Gdybym miał oceniać poziom rozwoju po stanie dróg, którymi się przemieszczałem, to miałem wrażenie, że jestem na terenie Polski D albo jakiegoś zacofanego państwa afrykańskiego.
***
Planując wyprawę kierowałem się oznaczeniami na mapie. Wybrałem drogi oznaczone numerami 174, następnie 164, a na końcu 161, sądząc, że szosy z tak wysokimi oznaczeniami mają stosowny standard (np. drogi wojewódzkiej). Myliłem się bardzo. :)
Najpierw problemem był stan nawierzchni, później jezdnie zwężały się coraz bardziej, a na koniec asfalt zastąpiły kocie łby. A na pewnym fragmencie trasy nawet sam piach. Przejazd rowerem z sakwami, po takiej nawierzchni, mocno dał się we znaki.
***
Wyjechałem w Mierzęcinie. Z daleka było widać wieżę zamku, więc się skierowałem w tym kierunku. Ochroniarz przy bramie nie pozwolił jednak zbliżyć się rowerem pod sam budynek (mimo, że niektóre samochody wjeżdżały) więc, po pewnej chwili wahania, wsiadłem na rower i pojechałem przed siebie.
***
Wjechałem na teren Zachodniopomorskiego. Stan dróg od razu się poprawił. :)
***
Czarnków
Czarnków
Czarnków
Czarnków
Czarnków
Czarnków.
Wieleń, ruiny kaplicy-mauzoleum rodzin von Blankensee i von Schulenburg (XIXw.).
Wieleń. Przez tą miejscowość przebiegała granica Polsko-Niemiecka w 1939r.
Jezioro Łubowo.
Województwo Lubuskie, droga wojewódzka (?) nr 161.
Dobiegniewo, Pomnik Czynu Żołnierskiego.
Dobiegniew, kościół pw. Chrystusa Króla z XIV wieku.
Dobiegniew, ciężarówki wojskowe.
Choszczno, cmentarz żołnierzy Armii Czerwonej.
Choszczno, kościół pod wezwaniem Narodzenia NMP z XIV wieku oraz Pomnik Wdzięczności wzniesiony dla uczczenia poległych w walce o Choszczno żołnierzy 2 Armii Pancernej Gwardii z I Frontu Białoruskiego.
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy
Tour de Zalew Szczeciński (3)
d a n e w y j a z d u
116.13 km
0.00 km teren
07:14 h
Pr.śr.:16.05 km/h
Pr.max:35.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
3.06.2015
***
Myślałem, że w dniu wczorajszym rozbiłem namiot kompletnie na uboczu. Jednak poranny widok turysty z plecakiem przechodzącego obok namiotu kazał zrewidować ten pogląd.Nocowałem obok szlaku turystycznego. Jeden z przechodzących panów (wszyscy turyści szli samotnie) zapytał mnie czy daleko jeszcze na zamek...
***
Gdy fotografowałem kościół w Żninie, podszedł do mnie pewien pan. Wypytywał o cel podróży i tym podobne sprawy. Później mówił sam o sobie, że w młodości miał dziewczynę na warszawskiej Pradze i takie tam.
***
Stwierdzam, że w okolicach Warszawy jest najgorsze pieczywo. Na terenie Kujawsko-Pomorskiego zatrzymałem się przed wiejskim sklepem. Kupione kajzerki były prawie dwa razy większe od tych sprzedawanych w moich okolicach. I do tego smaczniejsze. Jak widać, jeszcze nie wszędzie dodają do pieczywa polepszacze i inne chemiczne świństwa.
***
Drugi raz wjechałem w czasie mojej wyprawy na teren Wielkopolski. Tym razem już zdecydowanie. Ogólnie ten etap był dość nudny. Przeważały monotonne krajobrazy
***
Za Chodzieżą zjechałem na drogę nr 183. Jest to (chyba) droga o statusie drogi wojewódzkiej, mimo to panował na niej zaskakująco mały ruch, przez wiele minut mogłem jechać środkiem szosy. Wtedy też zgubiłem swoją kolarską czapeczkę. Musiałem się wracać kilka kilometrów by ją odnaleźć. Miejsce do noclegu znalazłem na odludziu, na terenie czegoś, co było kiedyś szkółką leśną. Porzucony teren mocno zarastały dzikie drzewa i krzewy ale nadal można było rozpoznać mocno wyrośnięte drzewa i krzewy ogrodowych odmian m.in świerki o srebrzystych igłach.
***
Pobudka pod Łabiszynem.
Żnin kościół pw. św. Floriana.
Żnin. Pewnie wieża ciśnień.
Kościół pw. św. Piotra i Pawła z XVI w, Łekno.
Wiatraki, już Wielkopolska
Margonin.
Margonin.
Lasy za Chodzierzą, droga nr 183.
Nocleg na terenie porzuconej szkółki roślin ozdobnych.
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy
Tour de Zalew Szczeciński (2)
d a n e w y j a z d u
143.10 km
0.00 km teren
08:48 h
Pr.śr.:16.26 km/h
Pr.max:31.00 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
2.06.2015
***
Było gorąco. Upał panował taki sam jak w dniu poprzednim.
Podróż była dosyć monotonna. Zauważyłem, że w województwie Kujawsko-Pomorskim intensywniej gospodaruje się ziemią rolną. Nie spotykało się ugorów albo porzuconych pól zarastających drzewami i krzewami, co na Mazowszu jest dość powszechnym widokiem.
***
Tego dnia po raz pierwszy, w całej swojej rowerowej karierze, wjechałem rowerem na terem Wielkopolski. Mój pierwszy pobyt u Wielkopolan był króciutki, już po kilkunastu kilometrach droga ponownie zawiodła mnie na teren Kujawsko-Pomorskiego.
W Gniewkowie zrobiłem krótki postój a w miejscowej piekarni kupiłem dwa jabłeczniki.
***
Poniżej dawny kościół ewangelicki w Izbicy Kujawskiej (obecnie własność prywatna).
Na dwóch zdjęciach poniżej Gniewkowo, po prawej piekarnia.
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy
Tour de Zalew Szczeciński (1)
d a n e w y j a z d u
154.63 km
0.00 km teren
09:08 h
Pr.śr.:16.93 km/h
Pr.max:28.00 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
1.06.2015.
***
Celem wyprawy było objechanie od niemieckiej strony Zalewu Szczecińskiego. Było to pewnym wyzwaniem, ponieważ mieszkam niedaleko Warszawy, a całą trasę zamierzałem pokonać wyłącznie siłą mięśni, na rowerze. Wyznaczony cel udało mi się zrealizować, a kilkanaście poniższych wpisów będzie opisywać to wydarzenie.
***
Jak to bywa na takich wyprawach, pierwszy dzień jest najmniej ekscytujący. Prawie do wszystkich miejsc, które mijałem po drodze, zawitałem już wcześniej w czasie "normalnych" jednodniowych przejażdżek. Dopiero od Szczawina Kościelnego zaczął się dla mnie teren dziewiczy. Stąd w pierwszym wpisie nie będzie dużo zdjęć.
Z tego dnia utkwił mi w pamięci pijany rowerzysta, jadący do sklepu z torbą pełną butelek. Dodam, że jechał niewłaściwą stroną ulicy. Mijając mnie wykrzyknął kilka ciepłych słów i życzył miłej podróży. :)
***
W Gostyninie miał miejsce jakiś happening. Akurat gdy przejeżdżałem przez miasteczko, żołnierze śpiewali piosenkę "Tak bardzo się starałem" Czerwonych Gitar. Talentu nie mieli za dużo ale mała publiczność zebrała się pod sceną i ich oklaskiwała.
Gdy znalazłem się za Gostyninem, i jechałem sobie przez pola, sam zacząłem nucić ten utwór! Pokonując samemu bezdroża nie ma czym zająć umysłu. Wtedy ciężko jest wyplenić niechciane myśli. Ta piosenka zaś była nachalna. Udawało mi się wytrzymać kilka chwil bez nucenia niej, a później znowu wracała. I tak do samego końca dnia. :)
***
Przez cały dzień było bardzo ciepło, temperatura wynosiła 30*C.
Namiot rozbiłem niedaleko małej rzeczki wpadającej do Jeziora Borzymowskiego.
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy
dom-praca-dom
d a n e w y j a z d u
51.20 km
8.00 km teren
02:27 h
Pr.śr.:20.90 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
Unibike Zethos przekroczył 50 000km przebiegu.
Z oryginalnego roweru do tej pory pozostały:
- rama,
- stery, kapsel ze śrubą i chyba cztery kominy/podkładki na rurze sterowej (tych ostatnich nie jestem pewny),
- zacisk na rurze podsiodłowej,
- mostek,
- kierownica,
- ramiona korby, nakrętka kontrująca, kominy i śruby do przykręcania blatów,
- hak przerzutki na ramie,
- tylna przerzutka (ale bez kółeczek),
- dźwignie hamulcowe.
Reszta wyła wymieniana, nawet kilka razy.