Lubelszczyzna_1 (Dwie dziewczyny)
d a n e w y j a z d u
153.17 km
1.00 km teren
07:48 h
Pr.śr.:19.64 km/h
Pr.max:37.20 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
Od dłuższego czasu myślałem o dwutygodniowej wyprawie do Świnoujścia a następnie wzdłuż całego bałtyckiego wybrzeża na wschód wykorzystując urlop za rok 2013. Wcześniej nie jeździłem z sakwami na wielodniowe wyprawy, więc jako próbę generalną postanowiłem najpierw wybrać się na kilka dni w kierunku wschodnim, wykorzystując kilka zaległych dni urlopu za rok 2012 (sic!). Próba generalna wyszła całkiem udanie (o czym będzie ten oraz kilka następnych wpisów) ale przed wyjazdem dowiedziałem się, że w przyszłości nie mam co liczyć na dłuższe urlopy niż tydzień bowiem… jestem niezastąpiony w firmie. Tak więc planowana wyprawa do Świnoujścia stoi pod dużym znakiem zapytania (może trzeba będzie pomyśleć o powrocie pociągiem lub okroić trasę i pojechać tylko na wschodnie wybrzeże). Za to ja wyciągnę wnioski by w przyszłości takie sytuacje nie miały już miejsca.
***
Dzień 1. Dosyć ślamazarnie się organizowałem i wyruszyłem w drogę dopiero około godziny 12.30. Przejechałem całą Warszawę a następnie przez Pilawę skierowałem się w kierunku Żelechowa. Między Miastkowem Kościelnym a Żelechowem, grupka około dwudziestu rozebranych mężczyzn (byli w samych majtkach) zapraszała mnie na poczęstunek alkoholowy ale podziękowałem za propozycję. Zbliżał się wieczór więc zacząłem się rozglądać za jakimś gospodarstwem agroturystycznym by wynająć pokój na noc. Trochę mnie to zaskoczyło ale przez cały dzień nie napotkałem po drodze ani jednego takiego miejsca.
Za Osinami wyprzedziłem dwie dziewczyny jadące na rowerach miejsko-wiejskich (jedna z nich wiozła koszyk z wiśniami). Dalej rozglądałem się za noclegiem, ale nie znajdując nic, zwolniłem i pozwoliłem im się dogonić. Same rozpoczęły rozmowę wołając „Co tak wolno?!”. Dowiedziałem się od nich, że w okolicy nie znajdę nic co by mnie interesowało jednak rozmowa zeszła szybko na inne tematy. Rozmawiając przejechaliśmy kilka kilometrów a następnie się rozdzieliliśmy.
Noc spędziłem w namiocie pod zagajnikiem. Gdy go rozbijałem zostałem zaatakowany przez niesamowitą ilość komarów. Nawet się zastanawiałem przez chwilę, czy stamtąd nie uciekać. Po rozbiciu namiotu powrzucałem do niego tobołki, rower rzuciłem w chaszcze, i sam wskoczyłem do środka uciekając przed latającymi krwiopijcami. W nocy miałem wrażenie, że coś (ktoś?) chodzi dookoła miejsca w którym śpię…Opuszczony kościół Mariawicki w Pogorzeli
© jarbla
Kategoria Ponad 100km jednego dnia, Sakwy