Na Hel po rybkę (5)
d a n e w y j a z d u
67.85 km
0.00 km teren
04:53 h
Pr.śr.:13.89 km/h
Pr.max:27.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Unibike Zethos
Jednak pojechałem na Hel. Doszedłem do wniosku, że nie po to przejechałem pół Polski by się poddać w ostatnim momencie. Wziąłem ze sobą tylko jedną sakwę, resztę klamotów pozostawiając we Władku, i wolnym tempem udałem się na półwysep.
***
W Helu spotkała mnie jedyna niemiła przygoda w czasie wypadu. Przed miastem opiłek metalu przebił mi oponę. Miałem ze sobą zapasowe dętki, łyżki, nawet łatki Park Toola, więc w ogóle się nie przejmowałem takim kłopotem.Nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni. Po chwili okazało się jednak, że NIE MIAŁEM pompki, która została we Władysławowie. Podreptałem do miasta. Znalazłem jeden sklep z częściami elektrycznymi, który miał w ofercie kilka rowerowych gadżetów, w tym trzy pompki. Żadna z nich nie miała końcówki na prestę, ponadto materiały z jakich je wykonano pozwalał przypuszczać, że są to jednorazówki. Kupiłem jedną, która miała wejście na dunlop. W czasie pierwszego (i jedynego) pompowania połamała się... Ale jakoś napompowałem koło. No cóż, za gapiostwo się płaci.
***
Po tych przeżyciach postanowiłem coś zjeść i w lokalu obok portu zamówiłem flądrę z dodatkami. Wychodząc, jedna z pracujących dziewczyn zapytała mnie, skąd przyjechałem. Gdy usłyszała odpowiedź rzekła:
- Ale to chyba przegrał pan jakiś zakład?
- Nie. To jest jazda dla przyjemności.
- Zobacz, pan przyjechał rowerem do nas spod Warszawy aby zjeść rybkę...
***
Pogoda była dziwna. Były chwile gdy marzłem, później było mi za ciepło, a następnie padał deszcz. I tak kilka razy w różnej kolejności. W Chałupach zamówiłem jeszcze jedną flądrę i piwo. Po jego wypiciu ból kolana na jakiś czas ustąpił...
Kategoria Sakwy